2020-08-02 niedziela do 2020-08-07 piątek
Sobotę spędziliśmy z Pawłem turystycznie w Kamieniu Pomorskim. Rano w niedzielę ruszamy przez Dziwnów na morze. Po drodze tankowanie. Stacja w Dziwnowie jest najwygodniejsza, może poza stacja w Hotel Marinie na Dąbiu. Szokuje tylko działanie, a raczej brak działania administracji morskiej, a już na pewno brak konsekwencji. Między mostem zwodzonym, a stacją z biegiem lat usypała się mielizna. Kilka lat temu dało się dojść TEQUILĄ do stacji łukiem, teraz trzeba czynić to bardzo szerokim łukiem. Brak jakiegokolwiek oznakowania (wystarczyłaby jedna czerwona pławka), za to Urząd Morski w Szczecinie dostawił dwie czerwone boje na podejściu do Kamienia Pomorskiego, może nie zbędne ale niekonieczne. Trudno nie pomyśleć o nich “urzędasy”.
Kolejne noclegi to Mrzeżyno, Kołobrzeg, Darłówko i znów Kołobrzeg, do którego musimy wrócić, by Paweł mógł łatwo dotrzeć do swojego auta czekającego w Kamieniu. .
Dominujące wrażenie z pobytu na wybrzeżu to TŁUM. Wydaje się znacznie bardziej tłoczno, niż w miejscowościach nad Zalewem. W Mrzeżynie niespodzianka: numer telefonu do obsługi portu (parkingowy, który także podłącza prąd) jest zmieniony. Dopiero za następnym pobytem odkryję, że na furtce na pirs umieszczono stosowne ogłoszenie.
Na morzu czasem wieje, czasem flauta. Jak flauta, to: “od tego Wam Towarzysze, partia i rząd dały silnik z zapłonem samoczynnym o mocy 8 KM, abyście z niego towarzysze korzystali dla pożytku ludu żeglującego…” Jak wieje, to nie po dżentelmeńsku! Idąc ostro na wiatr musimy postawić grota. Po kilku tygodniach…
Nagrodą jest ponad 5 węzłów, w gustownym przechyle, Paweł zachwycony, a mnie lewy hals skutecznie zniechęca do pomysłu gotowania obiadu w drodze.
Postój w Darłówku, jak zawsze komfortowy i sympatyczny. Znów jednak refleksje na temat urzędniczych absurdów. Ktoś pozwolił na rozbiórkę zabytkowych spichrzów w porcie darłowskim, stanowiących przez lata znakomity element orientacyjny. Ktoś, może ten sam, może kto inny, pozwolił na budowę apartamentowca tuż nad awantportem. teraz on, widoczny z ponad 10 mil, stał się punktem orientacyjnym. Sam budynek robi znakomite wrażenie, jeden drobiazg: przesłonił część sektora widzialności latarni morskiej! Może w dobie elektroniki latarnie morskie odejdą do lamusa… na razie jednak pojawia się pytanie, czy Urząd Morski nie mógł pomyśleć o przeniesieniu światła na dach owego apartamentowca?