TEQUILA 2020 – dni 56 do 62

2020-07-26 niedziela do 2020-08-01 sobota

W południe wnuk przywozi Romka. Dwóch emerytów nie ma żadnego ciśnienia na szybkie żeglowanie. Większość niedzieli spędzamy na tarasie “Jachtowej”, co jakiś czas zamawiając “dwie kostki lodu” – sympatyczny kelner już sam wie, w co je opakować.

Ustalamy rasę: Stepnica, Nowe Warpno, Wapnica, Wolin, Kamień Pomorski. Ciepłe dni sprzyjają relaksowi. Układamy trasę posługując się ZNM – Zalewową Nawigacją Meteorologiczną, jako dżentelmeni pływający tylko z wiatrem i tylko na foku, taki sobie cel stawiamy i z dobrym skutkiem go realizujemy. Na szczęście udaje się także rozmijać z flotą kilkudziesięciu jachtów żeglujących od portu do portu ew ramach Etapowych Regat Turystycznych.

To ostatnie przejście po Zalewie w tym roku, w każdym porcie żegnam się z przyjaciółmi do następnego sezonu.

W Nowym Warpnie spotyka nas zaskakujące wydarzenie: podczas obiadu w tawernie u Zbyszka przychodzi silny szkwał z jasnego nieba. Gwałtowne zwijanie parasoli, wzmacnianie cum, Romek unosi cało piwa ze stolika do wnętrza tawerny.

Pojawia się niemiecki jacht, Bernhardt i Agnieszka mieli kłopoty, puściło mocowanie talii do bomu grota. Na szczęście mam na TEQUILI pasującą kutą szeklę.

Do Wapnicy przechodzimy “na skróty” przez Krzecką Mieliznę, korzystam z wcześniej zapisanego tracka, dzięki temu nie musimy się nawet zbliżać do budującej się sztucznej wyspy. Noc w Wapnicy urokliwa, poranek po niej nieco chmurny ale obiecujący.

Następnego dnia, już torami przejście do Wolina. Na szczęście flota  regat wychodzi z toru do Zatoki Skoszewskiej tuż przed naszym tam dojściem. mamy okazję oglądać gromadny start. Ponad czterdzieści jachtów idzie w lewo, tylko dwa na prawo. Nie umiem ich zidentyfikować z odległości, nie dowiem się więc jaki skutek przyniosła ta zagrywka.

Chwilę potem, już na torze, mijamy się ze słynną “Marią”. Dobrze, że po śmierci “Ludojada” jacht nadal jest eksploatowany i chyba w niezłej formie. Niestety spotkanie było tak zaskakujące, że nie zdążyłem zrobić fotki. 

W Wolinie tłok, mimo iż opuściła go flota regat, po raz pierwszy muszę stać z rufą na boi. Teraz przydaje się “kaczy dziób”. Długi wieczór spędzamy u kolegi z SAJ na jego LM 27 – to byłby jachcik dla emeryta!

Kamień Pomorski kończy ten etap. Udaje nam się posłuchać prezentacji organów w katedrze, posiedzieć na tarasiku pływającej kawiarni MARINA ONE, żegnamy się do kolejnego roku. Romek wyjeżdża z wnukiem, krótko potem pojawi się Paweł.

RELACJA DZIEŃ PO DNIU