WIELKOŚĆ KAPITANA JEST ODWROTNIE PROPORCJONALNA DO DŁUGOŚCI ŁÓDKI

“Wielkość kapitana jest odwrotnie proporcjonalna do długości łódki”‘ Taką trawestacją znanego powiedzenia Profesora Jacka Czajewskiego chciałbym najkrócej skwitować wydarzenie, które miało miejsce kilkadziesiąt minut temu. Tekst opublikowany 17 maja tu: http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3359&page=0

Meta na InReach

Linię start-meta w Plymouth przekroczył jacht „Atlantic Puffin” z Szymonem Kuczyńskim (członek SAJ nawiasem mówiąc). Stało się to po 270 dniach samotnego rejsu non-stop wokół świata na najmniejszym w historii jachcie! Szymonowy „MAxus22” (proj. Jacek Daszkiewicz) ze stoczni Northman w Giżycku ma 6,34 m długości, o 16 cm mniej niż poprzedni rekordzista „Mini” Włocha Di Benedetto. Niestety Szymonowi nie udało się pobić jego czasu 268 dni.

Ostatnie niemal trzy miesiące Szymon płynął z uszkodzonym po dwóch kolejnych wywrotkach pod Hornem masztem. Po kilku tygodniach żeglugi tylko na zredukowanych sztakslach i wyjściu z „Ryczących Czterdziestek” zdołał własnoręcznie wzmocnić maszt wylaminowaną nakładką i odzyskać pełną sprawność takielunku. Kosztowało go to jednak dobre dwa tygodnie starty w stosunku do Włocha i własnych planów.

Po Henryku Jaskule („Dar Przemyśla” 1979-80) i Tomaszu Lewandowskim („Luka” 2007) Szymon jest trzecim Polakiem, który samotnie opłynął Ziemię non-stop.

Szymon zrzuca żagle

Na gorąco kilka słów refleksji co nie nowe:

Rejs został wykonany wzorowo. Przygotowanie jachtu i żeglarza, jego umiejętności i pasja żeglowania szybko i sprawnie, zdolności techniczne, przewidzenie wszelkich ewentualności i środków zaradczych, a także rewelacyjna praca zespołu brzegowego (przede wszystkim Dobrochna Nowak) to elementy, które złożyły się na sukces. Trudno też zapomnieć o elemencie szczęścia, z tym że SZCZĘŚĆIE SPRZYJA LEPSZYM!

Są też inne ważne sprawy, które warto przemyśleć. Żeglarstwo to zajęcie dla każdego. Jest łatwe! Ale żeglarstwo wyczynowe, sportowe nie jest dla każdego! Trzeba mieć dużo woli i wytrwałości, umiejętności i kondycji fizycznej. Nie każdy może naśladować Szymona bezkarnie, a morze nie wybacza. Ostrzeżeniem były dwa knockdowny koło Hornu. Równie dobrze mogło skończyć się to spektakularną akcją ratowniczą. A z pewnością przerwaniem rejsu w Argentynie albo na Falklandach. Nie powiem, ż Szymonowi „się udało”, nic się nie udało, on to zrobił. On!!!

Obawiałbym się też prób bicia kolejnych rekordów. Zapewne za cenę większego ryzyka można pokusić się o taki rejs jachtem jeszcze mniejszym. Ale po co? Namawiam większość żeglarzy do zajęcia pozycji kibiców Formuły 1 przed telewizorami. Pamiętajmy, że kierowcy F1 giną.

Szymon jest wielki, możemy dzięki niemu czuć się lepiej wypływając w nasze weekendowe wyprawy z Gdyni do Jastarni. DZIĘKUJĘ CI SZYMON!

Tymczasem cieszmy się i czekajmy na powitanie Szymona w Dziwnowie.