Zimowa przerwa w żeglowaniu kończy się. Zima emeryta była pełna wydarzeń, brakło nawet mocy przerobowych na pisanie tych felietoników. Teraz już całkiem czasu zabraknie, trzeba przygotować Piękną do wodowania, które w tym roku w Pucku wyznaczono wyjątkowo wcześnie.
Ostatnie tygodnie upłynęły mi na promowaniu wznowionej książki. „Z goryczy soli moja radość”, dało mi to radość nie z soli, a ze spotkań wielu fajnych ludzi. Jeszcze opóźnione spotkanie promocyjne w krakowskim „Starym Porcie” i zapewne będę mógł się skoncentrować na czym innym, nie mniej przyjemnym.
Tymczasem jednak pozostają pozimowe remanenty. Po za różnego rodzaju zebraniami, sprawozdaniami, internetowymi spotkaniami (potrójnie rozmnożony SIZ podczas targów w marcu) były właśnie targi i wystawy żeglarskie. Osobiście, jako maluczki armator małego i starego jachciku, nie wybrałem się na żadne wielkie europejskie salony. Dzięki uprzejmości organizatorów byłem w tym roku tylko na jednej imprezie, najbliższej mi geograficznie ale i sentymentalnie. Organizatorzy bardzo starają się nie odbiegać od głównych nurtów obserwowalnych w Europie, przy czym z oczywistych względów biznesowych muszą mieścić się w naszych realiach ekonomicznych.
Rynek polski jest jaki jest. Ogromna większość nabywców jachtów kupuje stare łódki z krajów bogatszych, nasuwa się tu analogia z latami 90-ymi w dziedzinie motoryzacji. Równocześnie podlegamy światowemu trendowi, który żeglarza nie cieszy ale po prostu jest: MOTORÓWKI. Skutek można zobaczyć na kolażu zdjęć z wystawy.
Kolaż własnych zdjęć smartfonem wykonany aplikacją Collagelt
Zabrakło na nim jeszcze stoiska „natychmiastowej depilacji” – tak było oblężone, że przez barierę damskich ruf – dość pękatych, jak te na współczesnych żaglówkach – obiektyw przebić się nie zdołał.
Słyszę narzekanie żeglarzy na takie oblicze kolejnych targów. Mnie to nie dziwi, wszak lubimy zrzędzić. Szczególnie na cudzy koszt. Ale niestety sprawa jest jasna: w kraju wolności gospodarczej na wystawach i targach pokazuje się ten, kto widzi interes. Kupuje od niego też tylko ten, kto z kolei w tym ma interes. I taki drobiazg: pieniądze.
Szaraczki, jak ja, chcieliby kupić TANIEJ akcesoria, sprzęt, może nawet jakiś ciuch albo załatwić sobie JESZCZE TANIEJ czarter w Chorwacji, na Mazurach albo Malediwach. Takie okazje bywają, lecz sprzedawcy interesy robią raczej w Internecie, a nie tu.
Maniacy, jak ja, poszukują nowych i wspaniałych konstrukcji jachtów żaglowych. Do pooglądania! Z tego kontraktów nie ma. Nie na polskim rynku. A transport jachtu w jedną stronę ze stoczni na targi to dobre kilkanaście tysięcy złotych. Razy dwa. Plus stoisko, personel, materiały promocyjne. Po co? Dla pięćdziesięciu maniaków oraz kilkuset gapiów, którzy spędzają w hali targowej niehandlową niedzielę? W tej sytuacji podziwiam wystawców jachtów żaglowych. Ja bym odpuścił.
Pozostają motorówki. Jeśli motorówki to coraz bardziej luksusowe. A jak kogoś stać na luksusową motorówkę, to „musi” pod nią zajechać Jaguarem albo Grand Cherokee. Jeśli trzyma ją w Monaco, to dolecieć ośmiomiejscowym odrzutowcem. Dziecko zapędzi do lekcji fortepianu, a sam z panienką pójdzie oglądać w ogrodowym basenie z jacuzzi film na wielkim telewizorze. Używając oczywiście prestiżowych okularów słonecznych, a panienka wcześniej poćwiczy uda na falującym trenażerze. To właśnie się sprzedaje.
Gdyby nie obowiązek udokumentowania dla Czytelników, minąłbym te atrakcje, no może po za fortepianami, a zamiast bezskutecznie poszukiwać żagli, skoncentrowałbym się na najważniejszym.
TARGI TO LUDZIE, KTORYCH SPOTYKAMY.
To jedna z niewielu okazji, by naraz spotkać i możnych świata przemysłu żeglarskiego i wielkich żeglarzy, i działaczy i dawno nie widzianych przyjaciół. To ich naprawdę największy walor targów! Zamiast więc zrzędzić na „motututki” i aeroplany bądźmy wdzięczni organizatorom. W niełatwych czasach robią, co mogą, a nam tworzą niepowtarzalną okazję do rozmów i wymiany doświadczeń, posłuchania wykładów i opowieści, snucia nowych projektów. I narzekania.
Dziękuję Wam Organizatorzy! Dziękuję też Czytelnikom za cierpliwość przez kolejną zimę. Komplet tekstów z poprzednich pięciu zim, można bezpłatnie pobrać w pdf z mojej strony.
Tymczasem przenieśmy nasze dusze utęsknione do tych pagórków fal siwych, do tych pędzli i wałków… wiosna w toku!
No cóż, życzmy sobie, by w tym roku wiosna skończyła się przed majem.
29 marca 2019