O dzienniku jachtowym

O dzienniku jachtowym

Historycznie na statkach prowadzono  zawsze dzienniki okrętowe. Wynikało to z potrzeby dokumentowania zdarzeń, także dla potrzeb właścicieli albo urzędów ale w pierwszym rzędzie było niezbędne dla prowadzenia nawigacji. Wszak nawigacja oparta była na “zliczeniu” i bez zapisów na mapie oraz w dzienniku była po prostu niewykonalna.

Tę tradycję przeniesiono do jachtingu na całym świecie, w tym także w Polsce. Oczywiście, jak ze wszystkim w minionym ustroju, słuszna praktyka wypaczyła się w biurokratyczną mitręgę. dzienniki dostały jedynie słuszny format, kolor okładki oraz podział na rubryki, niezależnie od charakteru rejsu, zaś jakość ich wypełniania była jednym z najważniejszych kryteriów oceniania winy kapitana i oficerów w razie zaistnienia wypadku morskiego.

Dodajmy jeszcze, że Dziennik Jachtowy (tak, tak, koniecznie z wielkiej litery!) był podpisywany i opieczętowany przez kompetentne organy, zaś był okres, kiedy wymagano przeszywania stron zapieczętowanym sznurkiem.

Zmiana ustroju uzdrowiła sytuację. Dziś żaden przepis nie wymaga posiadania i prowadzenia na jachcie rekreacyjnym żadnych zapisów. Pozostawiono to woli i rozsądkowi armatorów i skipperów.

Ten rozsądek mówi, że warto niektóre rzeczy mieć odnotowane. Dotyczy to przede wszystkim dat i faktów – po kilku latach nie pamiętamy już gdzie i z kim pływaliśmy.

Po drugie, do prawda totalna awaria całej elektroniki wydaje się nieprawdopodobna, lecz jest jednak możliwa, a wtedy możliwość cofnięcia się kilka godzin z pamięcią, może pozwolić na rozpoczęcie nawigacji klasycznej.

Najważniejsze jednak jest “po trzecie”:

Na jachcie jest silnik, akumulatory i coraz więcej urządzeń technicznych. Warto gdzieś zapisywać czas ich pracy, czynności serwisowe, awarie… Warto we własnym interesie.

Zapewne wkrótce będę to czynił w formie elektronicznej. Tymczasem jednak na własny użytek opracowałem  skromny “dziennik jachtowy”.

Zrobiłem sobie taki szablon dziennika.  Nadaje się do wydruku w formacie A5

Niestety, przyznaję się ze wstydem, że prowadziłem go jeden dzień w pierwszym rejsie na “Tequili”. Zamieszcza go tutaj, moze ktoś zainspirowany zechce sobie go adaptować.

Oczywiście możesz w miarę potrzeby dostosować wzór do własnych wymagań, cos dodając albo coś ujmując. Także częstotliwość czynienia zapisów zależy od Ciebie.