„Armia maszeruje na żołądkach” – miał powiedzieć Napoleon. Bóg wojny miał w swoich diagnozach wiele racji, przy czym powiedzenie to należy bezwzględnie odnieść do żeglarstwa. Jeśli pływamy przyjemnościowo to smaczne jedzenie i napoje są jednym z niezbywalnych elementów przyjemności. Jeśli morze wymaga od nas dużego, czasem ekstremalnego wysiłku, to wikt jest podstawą zachowania kondycji. A w trudnej pogodzie, kiedy morale załogi spada, kaloryczne, ciepłe jedzenie staje się elementem budującym odporność psychiczną.
Zaprowiantowanie jachtu kiedyś było całą sztuką. Permanentne trudności zaopatrzeniowe, w pewnym okresie obowiązek wspierania zapłaty „bonami towarowymi”, czyli po prostu kartkami uprawniającymi do zakupu mięsa, cukru, alkoholu, papierosów, tłuszczy, butów i innych towarów, to było jedno.
Drugim problemem był bariera przelicznika dewizowego i brak możliwości legalnego posiadania i wywiezienia dewiz za granicę. Oznaczało to praktyczną niemożność dokupywania w rejsach nawet podstawowych produktów, jak pieczywo, czy warzyw i owoce, nie mówiąc już o korzystaniu z gastronomii.
A na koniec trzeba dodać jeszcze mały wybór, niską jakość, często fatalną trwałość, złe opakowanie i kiepski smak wielu produktów, szczególnie niektórych konserw.
Wszystkie te czynniki tworzyły z zaprowiantowania i gospodarowania prowiantem w rejsie prawdziwą sztukę.
W normalnym ustroju problem jakby złagodniał. Dziś możemy w kraju kupić wszystko, a malejące stopniowo różnice cen w porównaniu ze światem nie wykluczają możliwości uzupełniania zakupów w odwiedzanych portach.
Tym niemniej przytomne zorganizowanie prowiantu nadal wymaga pewnej uwagi. Dlatego, o ile planuję pływania w większym składzie, niż sam lub dwie osoby (mimo, iż każdy jacht jest na dwie osoby!), podejmuję pewne działania planistyczne.
Na własny użytek opracowałem szablon arkusza tworzącego listę zakupów. TU SZABLON W .xls DO POBRANIA
Oczywiście możesz w miarę potrzeby dostosować wzór do własnych wymagań, coś dodając albo coś ujmując, a szczególnie zmieniając zestaw produktów i jednostkowe ilości, a także aktualizując poziom cen. Arkusz pozwalał mi planować składkę na żywienie oraz rozliczać się z załogą (a stosowaliśmy zawsze system dzielenia kosztów „po równo”).
Wypełniamy tylko arkusze o tytułach ”Wprowadzanie”, i tylko pola z niebieską czcionką.
NA arkuszu „Wprowadzanie 1” są to pola z zielonym tłem, które po wypełnieniu są używane także w pozostałych arkuszach, na wszystkich trzech arkuszach pola na niebieskim tle wypełnia się dla każdego etapu od nowa.
Metodyka jest taka, że na wstępie określam jak bardzo „żerni” są poszczególni członkowie załogi (jest tam takie pole wyboru: je DUŻO/ŚREDNIO/MAŁO), potem specjalne preferencje lub też obrzydzenia (np. „nie tykam mielonki!”), wtedy uwzględniając ilość osób, trasę i czas trwania tworzę listę. W komórkach C7 na każdym arkuszu „Wprowadzanie” wprowadzam współczynnik zmniejszający, ponieważ zawsze są takie posiłki, których się nie przygotowuje albo takie dni, kiedy stołujemy się w knajpie. Z mojego doświadczenia wynika, że podczas turystyczno –rekreacyjnej włóczęgi od portu do portu tylko 80% posiłków faktycznie jest zjadanych.
Lista jest wysyłana każdemu do akceptacji i, po uwzględnieniu ewentualnych uwag, rozdzielana na partie zakupów, ze szczególnym uwzględnieniem zakupów pierwszych, które wypłyną z Polski, a posłużą nie tylko pierwszemu etapowi.
Arkusze o nazwach „Zakupy” zawierają zestawienia prowiantu dla poszczególnych etapów.
Arkusz „Wydruk zakupów” służy do wydrukowania i zabrania ze sobą do sklepów, aby o czymś nie zapomnieć.
Warto, zapewniam. Polak głodny, to zły, a to może zatruć urlop.