Odcinek 1

Miliony czytelników na całym świecie od kilku pokoleń ekscytują się opisanymi w cyklu powieści autorstwa C. S. Forestera przygodami Horatio Hornblowera, brytyjskiego marynarza i admirała z przełomu XVIII i XIX stulecia. Bardziej dociekliwi mogli zapoznać się z biografią Hornblowera napisaną w 1970 roku przez C.N. Parkinsona (wydanie polskie: Parkinson  C. N. „Horatio Hornblower, jego życie i czasy” Wyd. Morskie Gdańsk 1979, tłum. Juliusz Kydryński).

Lato przełomowego w historii Europy roku 1812 spędził Hornblower jako komodor niewielkiej eskadry na Bałtyku. Forester opisał to w wydanej po raz pierwszy w 1945 roku powieści „The Commodore” (wydanie polskie: Forester C. S. „Komodor”. Wyd. Morskie Gdańsk 1979, tłum. Henryka Stępień). Tak się złożyło, że biografię parkinsonowską czytałem po raz pierwszy równocześnie z „Komodorem” i siłą rzeczy wpadły mi w oko różnice pomiędzy autorami. Przede wszystkim dotyczą one chronologii wydarzeń.

Okręty Royal Navy na akwenie Spithead, mal. Thomas Luny, XIX w. Fot. Archiwum „Mówią wieki”

31 maja eskadra Hornblowera niewątpliwie przebywa w Petersburgu, sam Hornblower uczestniczy w przyjęciu na dworze carskim. Z kolei 25 lipca eskadra znajduje się pod Rygą obleganą przez Grand Armeė, a dokładnie X Korpus marszałka Macdonalda. W międzyczasie obaj autorzy wymieniają tylko dobową, uwieńczoną sukcesem akcję przeciw żegludze kabotażowej w rejonie Piławy i spotkanie z kutrem „Clam”. Dodatkowo istnieją między nimi pewne sprzeczności w datach, ostatecznie nie można się doliczyć kilkunastu dni, najprawdopodobniej w czerwcu.

Co więc stało się takiego, że skrupulatny Parkinson, nie mówiąc o beletryście Foresterze, popełnił błąd? Było to mocno zastanawiające ale przez lata nie zdobyłem sie, by poszukać odpowiedzi. Na przełomie lat 70 i 80 amator z Polski nie miał szans sięgnięcia do żadnych archiwów zagranicznych. Stało się to realne w XXI wieku. I tu wybuchła bomba. Na pisemne zapytanie skierowane w 2006 roku do National Maritime Museum w Greenwich otrzymałem odpowiedź (tłum. moje): „…z żalem informuję, że w posiadaniu naszego Muzeum nie znajdują się żadne dokumenty dotyczące admirała floty sir Horatio Hornblowera, datowane na okres pomiędzy 1 czerwca, a 8 lipca 1812 roku”.

Tu rozgrywało się historia tych kilkunastu dni

Kolejne zapytania wywołały ożywioną korespondencję mailową z wymienionym Muzeum oraz z Archiwum Morskim Jej Królewskiej Mości. W jej wyniku uzyskałem informacje o sprawozdaniu lorda Wychwooda z bankietu u cara w dniu 31 maja oraz o wyjściu eskadry Hornblowera z Zatoki Hanö w dniu 15 lipca, z zadaniem udania się do Rygi, dokąd jak wiemy, dotarł 25 tego miesiąca. Poza tym całkowity i zastanawiający brak jakichkolwiek śladów aktywności, wręcz istnienia eskadry w okresie półtora miesiąca. Brak także śladów brawurowej akcji na Zalewie Wiślanym, szczegółowo opisanej przez Forestera, a datowanej przez Parkinsona na 25 czerwca. Skąd więc obaj autorzy czerpali wiedzę o tym zdarzeniu? Dlaczego w porządnie prowadzonych archiwach istnieje taka luka?

Kolejna kwerenda dotyczyła zestawu dokumentacji nazwanej „archiwum Saumareza”. I tam niespodziewanie znalazł się brudnopis własnoręcznego sprawozdania Saumareza, wiceadmirała dowodzącego na Bałtyku, dla Pierwszego Lorda Admiralicji za czerwiec 1812 roku, sprawozdania, którego w oficjalnej dokumentacji brak. Dokument, datowany w Zatoce Hanö na 14 lipca zawiera stwierdzenie: „Niniejszy list wysyłam korzystając z uprzejmości komandora Hornblowera, który po zakończeniu w czerwcu obu brawurowych akcji w Prusach (podkreślenie moje), doceniając wagę szybkiego dotarcia wiadomości do Anglii, zgodził się oddać do mej dyspozycji kuter „Clam”.

A więc obok rajdu na Zalew Wiślany była jeszcze jedna brawurowa akcja! Dlaczego obaj autorzy o niej nie wspominają? Skąd mają dane o rajdzie na Zalew?

Od chwili, kiedy zainteresowałem się tym problemem, minęły lata. Najpierw miałem bardzo absorbującą pracę, potem kupiłem jacht, zacząłem pisywać do SSI, działać w Stowarzyszeniu Armatorów Jachtowych i temat, pomimo corocznych ponagleń kolegi Jacka, których musiałem wysłuchiwać wieczorami w mesie, został zapomniany.

Niespodziewane jego odświeżenie nastąpiło minionej jesieni. Poszukiwałem materiałów do kolejnych odcinków mojej „Małej Historii Wejherowa”, którą publikuję na własnej stronie internetowej. W wejherowskim Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej natrafiłem na książeczkę: „Geschichte des Westpreußen, Teil 19, Hinweise zur Familienforschung in Neustadt i Westpr. (dr Jacob von Streich, Königliche Universität zu Breslau, 1833)”. Zacząłem ją kartkować machinalnie, gdy nagle mój wzrok zatrzymał się na z notatce (w moim tłumaczeniu na polski):

Anton Bronk, młynarz, syn Konrada, młynarza z Nanic[1], urodzony w Wejherowie w 2 lutego 1780, zabity przez angielskich zdrajców w Wisłoujściu w obronie Cesarza 10 czerwca 1812”.

Wejherowskie muzeum w Pałacu Keyserlingków

Zaświtało! Wszak pomiędzy 7, a 11 czerwca w Gdańsku i Wisłoujściu przebywał Cesarz Francuzów Napoleon, szykujący się do ataku Grand Armeė na Rosję. No dobrze: ale skąd tam Anglicy? Jacy Anglicy? Eskadra Hornblowera!

W następnych dniach emocje we mnie buzowały, aż wreszcie ułożyłem sobie w głowie całość. Przede wszystkim znalazłem wyjaśnienie nieprawdopodobnej luki w archiwach.

 Powodem mogło być jedynie całkowite i skrupulatne zniszczenie wszelkiej dokumentacji. No ale przecież nie czyni się tego nawet w przypadku najbardziej wyrafinowanych i tajnych operacji wywiadów. Przyczyna mogła być tylko jedna: w usuniętych dokumentach było coś absolutnie kompromitującego i to kompromitującego nie jakiegoś tam komandora Królewskiej Marynarki, nie Lordów Admiralicji, nie premiera. To było coś nie do przyjęcia wśród rodów królewskich Europy, coś nie do pogodzenia z układaniem nowego porządku europejskiego na Kongresie Wiedeńskim, koncertem mocarstw. Coś, co kazało monarchii nagradzać i awansować Hornblowera, nie tylko z powodu skoligacenia z rodziną Wellesley’ów.

Może na przykład był to czyn niegodny – zamach jednej rodziny panującej na głowę innego państwa – coś takiego w tamtym czasie nie mieściło się w kanonach obyczajów politycznych, kiedy bywało, że konflikty wojenne toczyły często państwa rządzone przez krewnych lub powinowatych. A gdyby panujący w nękanej blokadą kontynentalną Anglii zdecydowali się jednak na taki krok?

No i teraz należało puścić wodze wyobraźni, bo gdy zawodzą archiwa rodzą się teorie spiskowe. Oto ta historia…

c.d.n.

[1] Domek młynarza do dziś stoi koło wieżowca, w którym mieszkam

SKOCZ DO WSTĘPU

DO ODCINKA 2