“SZPICZASTY LĄD, CZYLI ŻAGLÓWKĄ PO WODACH ARKTYKI” Jarosław Czyszek

Większość z nas w dzieciństwie zaczytywała się opowieściami o zdobywaniu Dalekiej Północy pod koniec XIX i w pierwszych dekadach XX wieku. Nordensjöld, Nansen, Amundsen, Sverdup, wyprawy Andreego, Nobilego, Byrda, Przejście Północno Zachodnie i Przejście Północno Wschodnie, „Czeluskin”, „Jermak” „Krasin”, Fram”, „Gjöa”, Grenlandia, Wyspa Niedźwiedzia, Spitsbergen, Barentsburg, lody Eisfiordu… biegun. Była to epoka bohaterska, a równocześnie już dobrze, w stosunku do wcześniejszych wieków udokumentowana.

W latach siedemdziesiątych pojawiła się nowa literatura. Rościszewski, Bogucki, Kaszowski z Urbanyim… i znów te same miejsca ale bardziej namacalne. Znaliśmy te jachty, ich konstruktorów, samych autorów relacji i załogi jachtów. Nadal jednak było to traktowane w kategoriach wyczynu albo Bardzo Wielkiego Wyczynu, dostępnego jedynie nielicznym wśród nas. Jeszcze w połowie lat 80-ych za turystyczny rejs sporym jachtem na Islandię można było dostać nagrodę Rejsu Roku.

Taki stereotyp Dalekiej Północy zakodował się w podświadomości mojego pokolenia. Coś się jednak zmieniło. Zmieniło się z wielu powodów. Pierwszym jest suma zmian technicznych w żeglarstwie: materiały kadłubów i takielunku, wyposażenie, odzież, łączność, jakość i dostępność prognoz. Kolejnym topnienie lodów Arktyki. Prawdziwie rewolucyjną zmianą jest formalna i finansowa dostępność rejsów na Północ dla szerokiej publiki. Nadal jednak Północ może być wyzwaniem, przygodą i emocją.

Trzymam właśnie w rękach książkę ukazującą to dobitnie. Tytuł: „Szpiczasty Ląd, czyli żaglówką po wodach Arktyki”. Autor: Jarosław Czyszek. Rzecz była znana niektórym czytelnikom forów i strony internetowej Autora w pierwszej wersji dostępnej w PDF. Teraz ukazuje się w Wydawnictwie Bernardinum, które powoli zaczyna specjalizować się w literaturze przygodowo- żeglarskiej.

Wydarzenia w niej opisane nie są typowe dla polskiego żeglarstwa. To nie bicie rekordów, nie wyczynowa wyprawa, nie turystyczna wycieczka, to kilka miesięcy pracy zarobkowej, nielekkiej, lecz fascynującej. To także kilkumiesięczna wspólna droga ojca i syna, obu wytrawnych żeglarzy, lecz z jakże różnym doświadczeniem życiowym i prostymi możliwościami fizycznymi.

Jarosław Czyszek jest nie tylko żeglarzem, skipperem, przedsiębiorcą ale i bacznym obserwatorem. Do tego jest humanistą w dobrym tego słowa znaczeniu. Pokazuje, że jak najbardziej techniczne umiejętności i zajęcia można łączyć z wrażliwością na uroki przyrody, zainteresowaniem historią i sztuką, i to umiejąc zastosować te zainteresowania w jakże niecodziennej codzienności morza i Arktyki.

Fot. Ze strony naturalink.pl

Dlatego książka jest inna niż większość relacji żeglarskich. Zawiera jednak mnóstwo opowieści o przebiegu rejsu, o ciągu awarii i napraw, o układaniu się z klientami, oczekującymi dowiezienia lub odebrania z odludnych kawałków świata. To ciągła walka z czasem, by jacht był sprawny na tyle, aby znaleźć się w wymaganym miejscu o wymaganym czasie. Autor pozwala nam śledzić swoje kapitańskie, ojcowskie i biznesowe rozterki, analizować podejmowane decyzje, czyniąc to przy  tym z nieco sarkastycznym poczuciem humoru. Trudności są po to by je pokonywać, przykrości nie mają zniechęcać, za to morze daje radość przeżycia, dla której warto ponieść wysiłki.

A wiedzieć trzeba, że jacht to „Eltanin”. Słynna „jotka”, której kadłub rdzewiał latami pod budynkiem Szkoły Morskiej w Gdyni, aż pod koniec lat 90-ych budowę dokończył kpt. Jerzy Różański, który z północnych rejsów uczynił swój zawód. Historia powstania „Eltanina”, szczególnie „gospodarczy i nieskobudżetowy” sposób budowy wywarły wpływ na standard jachtu, a nietypowe, często z odzysku wyposażenie, nie ułatwia potem ewentualnych napraw czy zakupu części zamiennych. Tym niemniej jacht jest dzielny i trafił na dzielną załogę więc sezon w Arktyce zakończył się sukcesem. A dodatkową korzyścią jest książka, którą otrzymujemy.

Jarosław Czyszek posługuje się sprawną, treściwą i estetyczną polszczyzną, co stanowi dodatkowo o przyjemności z lektury.

Warto wspomnieć, że książka ilustrowana jest własnoręcznymi szkicami Autora.

Krótko mówiąc: POLECAM. Idealna lektura na wakacje, także pod żaglami. No i dla tych, których obowiązki lub okoliczności od żagli w tym sezonie oddzielają.

Książka będzie kosztować trzydzieści złotych i będzie do kupienia w księgarniach, sklepach żeglarskich i wszędzie tam gdzie można by się jej spodziewać. Zamówić ją także można także na stronie www.jarekczyszek.pl i mailowo pod adresem tatajarek@poczta.onet.pl.

Na Allegro jest dostępna w cenie 27 złotych.