Bujanie w morskiej pianie

Podczas warszawskich Targów “Wiat i Woda” trzy dni spędziłem tuż obok Krzysztofa Baranowskiego. Przy porannych powitaniach rzucałem okiem na wystawione książki, cały dorobek Autora w pięknych jednorodnych wydaniach, książki które przecież “wszystkie mam”. I nagle ostatniego dnia dotarło do mnie, że nieprawda!. Na ladzie leżało “Bujanie w morskiej pianie”, wydane w 2014 w Bibliotece Szkoły pod Żaglami.  Natychmiast wyjąłem portfel  i chwilę potem unosiłem zdobycz do stoiska SAJ. Zdobycz zaopatrzoną autografem Autora!  Sam podpis obudził natychmiast wspomnienia. W przedpokoju naszego mieszkania w latach 70 była na ścianie wymalowana mapa Atlantyku, na której podpisało się wielu żeglarzy, w tym i podpis Krzysztofa złożony zapewne na przełomie roku 1971 i 72. Podpis do góry nogami, bo inaczej trudno było go ulokować gdzieś w Wyjących PIęćdziesiątkach bez położenia się płasko na podłodze. Po pierwszej wywrotce “Poloneza” ktoś z domowników powiedział, że to przez ten odwrócony podpis…Resztę długiego dnia czekałem na moment, kiedy dorwę się do lektury, wspominając pierwsze spotkania z piórem Krzysztofa Baranowskiego. Poczynając od “Hobo”, reportażu z autostopowej podróży po USA, książki, którą czytałem jako dzieciak, (także wznowiona i także do nabycia), poprzez “Kapitana Kuka”, przez lata czytałem wszystko co Autor napisał.

Krzysztof Baranowski zawsze ma COŚ do powiedzenia i zawsze czyni to w bezbłędnej formie. Kilku tylko żeglarzy czyta się z nieustającą przyjemnością, nie tylko dla tematu, zdobycia informacji, lecz i dla wrażeń czysto estetycznych. Wieczorem w hotelu dopadłem książki i…zarwałem noc.

Niby nic w niej nowego. Znaczna część tekstów była publikowana w czasopismach, inne to fragmenty dawnych książek,nieliczne były dla mnie nowością, jako teksty, bo opowiadały o wydarzeniach znanych. Co więc mnie tak zafascynowało?

To mozaika ułożona z okruchów historii. Więcej niż pół wieku żeglowania Krzysztofa, to  ponad pół wieku historii polskiego żeglarstwa. To ludzie,jachty,sytuacje i wydarzenia, które widziałem, w niektórych uczestniczyłem, o innych słuchałem opowieści w domu. Lektura była więc podwójnie wciągająca. Lecz nie jest to książka dla 70-latków! Gorąco namawiam do jej lektury tych,którzy nie przeżyli tamtych czasów. W każdym zdaniu, w każdej sytuacji tkwi istota czasów, które na szczęście minęły, styl myślenia, obyczaje, technikalia, reperkusje partyjnej biurokracji i ludzie. Ludzie, którzy żeglowali na przekór wszystkiemu,którzy żeglowanie umożliwiali, a czasem usiłowali utrudniać.

Wbrew opiniom ludzi małych Autor umie wykazać się autoironią, lekkim dystansem do samego siebie i autokrytycyzmem, nie kryjąc jednak jak bardzo zawsze był zdeterminowany,by osiągać swoje cele, jak ciężko na to pracował,jak bardzo angażował się po to, by robota była wykonana porządnie. Widać ewolucję. Ewolucję samego żeglarza, który od zalewowego sternika, poprzez zdobywce Hornu staje się kapitanem międzynarodowej załogi w oceanicznym rejsie żaglowca. Także ewolucję polskiego żeglarstwa od czasów, kiedy wyczynem był rejs ze Szczecina do Stepnicy bez aresztowania przez pograniczników, po oceaniczne wyprawy czynione prywatnym sumptem.

“Za widnokręgiem zawsze czeka ląd, ale czasem jest on tak odległy, że dotarcie do niego wydaje się nierealne. dzień za dniem,tydzień za tygodniem jacht tkwi pośrodku oceanu otoczony zmieniającymi się chmurami,falami i porami dnia. Dopiero bliskość lądu wprowadza do zwykłego rytmu żeglugi nieprzyjemny zgrzyt. Bliskość lądu oznacza bowiem niebezpieczeństwa nawigacyjne,kłopoty remontowe, nużącą aprowizację,obowiązki towarzyskie, konieczność reprezentacji.”

Te słowa, napisane w 1976 roku pozostały nadal aktualne. Może zmieniło się to,że dziś jacht jest nieustannie obserwowany, załoga ma ciągły kontakt z lądem,nawigacja stała się łatwiejsza, lecz istota pozostała ta sama. I ta mozaika wspomnień w wielu dziesięcioleci, ułożona z okruchów wspomnień, strzępków myśli,pojedynczych obrazków, jest  przewodnikiem i na dzisiejsze i przyszłe, jakże różne od tamtych czasy.

A jeśli ktoś nie potrzebuje przewodnika, to może sobie smakować poszczególne kawałki, delektować się pięknem słowa zawartego w krótkich, pasujących do dzisiejszych internetowych czasów formach.

Krzysztof Baranowski

“Bujanie w morskiej pianie”

Biblioteka Szkoły pod Żaglami 2014

(do nabycia w księgarniach i w samej Fundacji www.szkołpodzaglami.org.pl )