Myśli o zakodowanym programie działania

Pisałem to zimą roku 2017 w odcinkach publikowanych na stronie fejsbukowej powiatowej grupy wejherowskiej i powtarzanych na stronie pomorskiej. Teraz scalam dla potrzeb dalszej dyskusji. Ponieważ teraz czynię to dość mechanicznie, czynię to ze szkodą dla literackiej postaci tekstu. Proszę o wybaczenie: nie mogę sobie pozwolić na poświęcenie więcej czasu.

Po walnym zebraniu pomorskim

Podczas walnego zebrania region pomorskiego powiedziano, że trzeba popracować nad programem i metodami działania KOD. Cel jest jasny, dwuetapowy:

  1. Obalić dyktaturę pisu;
  2. Odbudować demokracje, budując państwo pisoodporne..

Warto wewnętrznie rozmawiać o tym wszystkim. Postanowiłem publikować tu swoje niedoskonałe przemyślenia.

Trzy zadania

KOD jako całość ma do wykonania trzy zadania, po zakończeniu cyklu wyborów zjazdem krajowym. Aby było to wykonalne po, należy o pewnych sprawach myśleć w trakcie, jeśli nie pomyśleliśmy przed. Oto te zadania:

  1. Uporządkować wewnętrzną organizację KOD (natychmiast!), zażegnać konflikt „na szczytach”, zacząć zasypywać potworny podział wśród członków KOD. Wytworzyć mechanizmy podejmowania decyzji, zbudować zaplecze doradców.
  2. Doprowadzić do obalenia przez Polaków pisu, co otworzy drogę do realizacji punktu trzeciego. Tu należy mieć świadomość, że sami tego nie zrobimy, może nawet nie będziemy najważniejsi, to musi być sojusz całego antypisu!
  3. Zbudować państwo pisoodporne. Rozumiem przez to państwo odporniejsze niż dotąd na próby zawłaszczania go przez jakąkolwiek siłę, na niszczenie demokracji i praworządności. Do tego potrzebna jest depisizacja państwa (cokolwiek dalej nam pod tym pojęciem się pokaże) ale milionkroć ważniejsze jest doprowadzenia do tego, by demokracja i praworządność były rozumiane i chciane przez przytłaczająca większość Polaków, a nie żałosną mniejszość.

O zadaniu 1 krótko

Krótko, bo mamy Zarząd regionalny, mamy delegatów, wiemy, że zamierzają się naradzać nad „programem”, z którym pójdą na zjazd krajowy.  Nie widzę sensu się mądrzyć, więc tylko krótkie tezy, nota bene napisane na gorąco zaraz po zakończeniu naszego regionalnego zjazdu.

Wybory w KOD się toczą. Regiony decydują. Demokracja działa. Mam wrażenie, że na walnym krajowym może się ustabilizować wewnętrzna organizacja KOD.

Tylko trzy warunki:

  1. Aby tych, co poczują się wygrani nie ogarnął triumfalizm i ochota, by brać wszystko;
  2. Aby ci, co poczują się przegrani pogodzili się z wynikiem i nie obrażali się na wybierających członków KOD;
  3. Aby ci, co obejmą “stanowiska” natychmiast zaprowadzili elementarną organizację pracy – podzielili obowiązki, ustanowili permanentną łączność między sobą, reguły transparentności i sposoby komunikowania się z regionami.

Wszystko to niezależnie od wyroku demokracji w sprawach personalnych.

To pozwolę sobie dodać, że będzie to test jak demokratyczni jesteśmy my, każdy z nas. Aby zrealizował się mój postulat, potrzebne będą kompromisy, czyli „każdy musi się trochę posunąć”. Trzeba rozumieć, iż wtedy nikt nie będzie miał poczucia, ze on wygrał. Ważne, by nie mieć poczucia, że się przegrało, by wiedzieć, że wygraliśmy razem, wygrała sprawa. Jedną z przyczyn słabości demokracji, nie tylko w Polsce, jest niezrozumienie tej prostej prawdy. I pomyśleć że w roku 1989 Polacy to rozumieli!

Dobrze przy tym, by wybrano osoby jak najmniej obciążone bagażem dotychczasowych konfliktów, co szczególnie dotyczy osoby lidera – twarzy KOD po zjeździe.

(Pisałem to w lutym. Dziś jest jeszcze za krótko po zjeździe krajowym, by ocenić jak się zachowujemy. Mamy symptomy niepowodzenia w punkcie 2. Ale to można przekuć w sukces: uwolnienie się od wewnętrznej dyskusji w postaci pyskówki i zajęcie się dyskusja nad punktem 3 oraz nad obroną demokracji w Polsce).

Dalej będę próbował szerzej pisać o dwóch pozostałych zadaniach, niekoniecznie metodycznie i po kolei. Będą to raczej puzzle, z pewnością części z nich będzie brakować, a inne mogą nie pasować doi całości.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Teraz o zadaniu 2, o tym po co w pierwszej chwili powstał KOD.

Sposoby obalenia rządu autokratycznego

Niechcianą, złą władzę obalić można na różne sposoby.

Tradycyjnie dzieje się to poprzez zamachy stanu albo rewolucje. Pomijając fakt, iż to w XXI wieku w środkowej Europie mało prawdopodobne, to byłoby to głęboko niezgodne z samą ideą istnienia KOD i potwornie niebezpieczne, nie tylko z powodu ofiar ale i dlatego, że lekarstwo byłoby  gorsze od choroby.

Oznacza to, że obalenie złej i niechcianej władzy musi odbyć się w drodze wyborów.

Wybory mogą nastąpić w przewidzianym Konstytucją terminie – oznacza to jesień roku 2019. Mogą zostać przyśpieszone, kiedy parlament dobrowolnie lub „dobrowolnie” skróci swoją kadencję.

Tu uzupełnienie: z kwietnia 2017 : tę „dobrowolność” zapewne będzie trzeba wymusić. Pada często słowo „majdan”. Tak, uprzejma prośba wyrażana przez kilkaset tysięcy ludzi na przykład przed Pałacem Namiestnikowskim albo w innym centralnym punkcie stolicy, może znakomicie pomóc w tej „dobrowolności”.

Warunkiem powodzenia jest trafne wyczucie, kiedy coś się przelewa, decyduje moment i od tego są liderzy opozycji, by go wyczuć. Ale jest druga kwesta: nie dewaluowanie akcji. Nikt nie jest w stanie uczestniczyć w manifestacjach co trzy dni. Władze regionów muszą nad tym panować. I musza umieć dogadywać się z idącymi wspólnie: Dziewuchami, Obywatelami RP, lokalnie istniejącymi partiami. A zarząd krajowy powinien patronować akcjom ogólnokrajowym. (Koniec uzupełnienia)

W obu przypadkach na wybory musi istnieć wyborczy sojusz całego antypisu. Tylko to daje szansę. Pamiętać trzeba, że słaba koalicja antypisowska w parlamencie, wewnętrznie podzielona i niespójna, dysponująca przewagą na przykład 5 głosów, oznacza zaproszenie pisu do powrotu do władzy! Pis jako licząca się siła parlamentarna musi tymi wyborami zostać praktycznie wyeliminowany.

Pamiętać jednak należy, że pis to nie tylko Kaczyński, nie tylko kilkuset parlamentarzystów, czy parę tysięcy Pisiewiczów. Pis to kilka milionów naszych rodaków, którzy na pis głosują, czynią to od lat stabilnie (nawet jak pisu nie było, to głosowali na podobne widzenie świata i Polski). Nie można im zarzucać głupoty, złej woli, czy nieuczciwości. Oni nadal będą wśród nas, im nadal będą się należały wszelkie prawa obywatelskie. Nawet, gdyby obalenie pisu nastąpiło w drodze krwawej rewolucji, to i tak na końcu będzie trzeba się dogadać. Okrągły stół, to nie był wymysł komunistów, nomenklatury, czy gangsterów. To była metoda dokonania rewolucji bezkrwawo, gdzie wszyscy mieli być w ostatecznym rachunku wygrani, a nikt nie miał zostać wykluczony. Takie wyzwanie stoi przed nami.

Kim wygrać wybory

Od zarania dziejów człowieka, gdy tylko zaczęto podejmować decyzje mniej lub bardziej zbiorowo, decyzje polityczne i związane z nimi wybory (ludzi, lub posunięć) prowadzone były przez partie. Nie zawsze były one nazwane ale zawsze istniały.

Oznacza to, że także przyszłe polskie wybory muszą zostać rozegrane pomiędzy partiami.

KOD zapewne partią się nie stanie. Po pierwsze dlatego, że tak postanowili założyciele i taki KOD stworzyły tysiące entuzjastów w listopadzie i grudniu 2015. Po drugie dlatego, że łączy nas antypisowość i umiłowanie demokracji ale już nawet na temat jaka ta demokracja różnimy się czasem fundamentalnie. Na tej bazie nie da się zbudować jednej partii.

Stawiam tezę, że wybory rozegrają partie już istniejące. Mamy je takie jakie są i innych nie będzie. Z tego trzeba wyciągnąć wnioski. Spektrum partii jest szerokie, każdy może znaleźć swoją. Warunkiem jest znowuż bezcenna dla działania demokracji zdolność do kompromisu. Przypomnę czasy z początku lat 90-ych, gdy partii i partyjek były dziesiątki, wszystkie dzieliły „nieprzekraczalne różnice ideowe”, czyli tak naprawdę ambicje postawienia na swoim.

Musimy się nauczyć, że nie ma partii ideału, której wszystkie podstawy ideowe i cały program będą każdemu z nas odpowiadać. Nie ta partia jest dobra, która jest idealna, tylko ta, która najmniej się różni od naszych życzeń. W tym sensie zawsze musimy głosować na mniejsze zło. A nasza mądrością powinno być rozumienie, że jest to wybór większego dobra!

Pójdę dalej. Bolączką polskiej polityki jest nikłe zainteresowanie wyborami, niska frekwencja. Zauważmy, że pis ma mniej więcej stały i zdyscyplinowany elektorat. Te 5 milionów głosów to 33% przy frekwencji równej połowie uprawnionych jak ostatnio, ale przy frekwencji równej trzy czwarte uprawnionych byłoby to tylko 22%, a przy pełnej frekwencji 17%. Tego raczej nie zmienimy. Oznacza to, że nie wolno zohydzać partii, nie wolno powtarzać bredni, że „nie ma na kogo głosować”, należy dbać o to by zainteresowanie wyborami i frekwencja były jak najwyższe.

Uważniejsi czytelnicy zauważą, że pis dostał ostatnio nie 33%, a 38. Tak, ale ta różnica jest do „odbicia” w kampanii wyborczej, jako nienależąca do twardego elektoratu, czyli sekty smoleńskiej.

A więc wybory muszą wygrać partie. Te, co już są. Rolą KOD jest sprzyjać wszystkim partiom antypisowskim, czy poprawniej: demokratycznym. Nie wolno nam tych partii zwalczać, ani też promować tylko wybranych z pośród nich.

A co członkowie KOD o temperamentach politycznych? Droga do wspierania wybranych przez siebie partii, do członkostwa i karier w nich otwarta.

Kiedy powinny nastąpić wybory

Mogą one nastąpić w konstytucyjnym terminie, jesienią 2019, mogą wcześniej. Jestem przekonany, że „uprzejma prośba” na przykład pół miliona obywateli wyrażona w centrum Warszawy przez tydzień, czy dwa, może spowodować dobrowolne skrócenie kadencji przez Parlament, ba, nawet dobrowolne ustąpienie pełniącego obowiązki prezydenta z funkcji i w konsekwencji wybory. Konstytucja przewiduje możliwość tego dobrowolnego skrócenia kadencji. Pojawia się pytanie, czy taki „majdan” jest zgodny z Konstytucją.

Moja odpowiedź brzmi następująco: Obywatele mają prawo i obowiązek bronić swojej wolności oraz niepodległości państwa, także przed przestępczą działalnością władzy. Majdam bez użycia przemocy w tej sytuacji uznaje za działanie usprawiedliwione i słuszne.

Są jednak dwa istotne zastrzeżenia:

  1. Majdan musi się udać. To znaczy, że musi być naprawdę masowy i długotrwały. Nie może to być kilkuset demonstrantów zimowa nocą pod Sejmem! Majdan musi mieć wyraźnie sprecyzowane żądania. Muszą one być zrozumiałe dla każdego szarego człowieka, to muszą być JEGO żądania.
  2. Majdan może nastąpić wtedy, kiedy będzie szansa na wyraźne wygranie wyborów przez antypis. Jeśli w wyniku przyśpieszonych wyborów pis potwierdzi swój mandat, to będzie koniec wolności i demokracji na kilkadziesiąt lat. A jeśli wygra słaba, rozbita koalicja antypis ale z przewagą kilku mandatów, to państwo nie ulegnie depisizacji, będzie dryfować i w efekcie pis wróci do władzy. Na kilkadziesiąt lat.

Oznacza to, że nie wolno dewaluować protestów ulicznych. Oznacza to także, że należy wspierać albo co najmniej nie przeszkadzać innym organizacjom w protestach i manifestacjach. Niech rosną ruchu sprzeciwu aż osiągną masę krytyczną. To musi dojrzeć!

Kiedy możemy wygrać wybory

Najprościej mówiąc, wtedy kiedy istotnej większość Polaków pis będzie się na tyle nie podobał, by zagłosowali przeciw. Ale tu pojawiają się uwagi:

O roli wyższej frekwencji pisałem w poprzednim odcinku. Obok niskiej frekwencji obserwujemy jednak drugie zjawisko: marnowanie głosów. Głosy są marnowane poprzez rozbijanie ich na różne partie (przykład PO i Nowoczesnej oraz SLD i Razem). Ordynacja oraz psychologia wyborców są takie, że za jedność jest premia. (wiem, że być może część wyborców Nowoczesnej za diabła nie zagłosowałaby na PO ale to nie temat, tu chodzi o zasadę, wejście narodowców do Sejmu zdarzyło się po raz pierwszy dzięki kumulacji z Kukizem). Drugi sposób marnowania głosów, to oddawanie ich na partyjki, które nie mają szans wejścia do parlamentu, często dość podobne do tych większych, więc naprawdę można by na głosować na te większe, bez wewnętrznych rozterek. Głosy oddane na partie nie zdobywającą 5%  mnożą mandaty dla partii najsilniejszej!

Tej lekcji politycy i wyborcy w 2015 nie odrobili!

Jedność polityków antypis to za mało

Głosują nie politycy, a szarzy ludzie. Oni muszą tego chcieć. Potocznie uważa się, że decyduje sytuacja ekonomiczna tych szarych ludzi. Jest to grube uproszczenie, gdyby tak było, to nie nastąpiłby triumfalny marsz „naszyzmu” przez świat.

Ważniejsze jest  subiektywne odczucie ludzi co do ich sytuacji ekonomicznej, iż obiektywne wskaźniki. Od dziesiątków albo więcej lat przeciętna sytuacja Polaka się nie poprawiał tak szybko jak przez dwie kadencje PO, od dziesiątków albo więcej lat margines biedy się tak szybko nie zmniejszał, co więcej tzw. rozwarstwienie też malało. Prowadzono politykę prospołeczną i prorodzinną. I co?  Klęska.

Przyczyn tej klęski jest wiele. Pomińmy błędy w kampanii wyborczej, pomińmy kłamliwą kampanię nienawiści, pomińmy rolę kleru oraz wyżej wskazane błędy w rozegraniu wyborów.

Warto spróbować analizy przyczyn zachowania wyborców i szukać na to lekarstw.

Czy ekonomia przede wszystkim?

Stereotyp jest taki, że rosnące rozwarstwienie społeczne, poszerzające się obszary biedy i wykluczenie społeczne spowodowały słuszny gniew ludu, który wyraził się w nie całkiem słusznym glosowaniu. Najprostsze przyjrzenie się statystykom mówi, ze to pisowskie łgarstwo.

Niewiele było w polskiej historii (może nie było tego nigdy!) okresów, kiedy ekonomiczne możliwości Polaków tak szybko nadganiały naszych sąsiadów w Europie, kiedy obszary biedy tak szybko się zmniejszały, kiedy rozwarstwienie (różnica między najbogatszymi, a najbiedniejszymi) tak szybko malało, kiedy płaca minimalna i realna wartość emerytur tak szybko rosły. Jeśli komuś wydaje się inaczej, to odsyłam do publikacji internetowych Pawła Wimmera, jednego z założyciela naszego ruchu, który przez kilka lat toczył niemal samotną walkę z czarną propagandą.

No właśnie! Samotną! A gdzie były służby rządów PO-PSL, gdzie propagandziści PO? Nie możemy tego błędu popełniać. Każde kłamstwo pisu musi być prostowane! Każde bezmyślne powtarzanie pisowskich bzdur przez nas samych trzeba także prostować. KOD musi mieć sporą grupę fachowców, którzy będą umieli weryfikować fakty i reagować, także obserwując nasze własne publikacje i to co sami piszemy.

Warto zauważyć, że „wykluczenie: to nie tylko prosta ekonomia, nie tylko możliwości dochodowe, stała praca itp. To także kwestia dostępu do nauki, lekarza, przedszkola, kultury, rozrywki, awansu cywilizacyjnego. Pod tymi względami sytuacja Polaków poprawiła się także bardzo wyraźnie. I także w tym obszarze zderzamy się ze stereotypami pochodzącymi od propagandowych kłamstw. I znów polemiki było za mało i była słaba.

Twierdzę, że wykluczenie społeczne w Polsce istnieje i jest kolosalnym problemem. Zaprzeczam sam sobie? NIE! Wykluczony jest ten, kto subiektywnie czuje się wykluczony!

A takich są miliony. Trzeba armii socjologów mądrzejszych niż prosty były inżynier, żeby odpowiedzieć na pytanie w jakim stopniu to specyfika polska. Wszak podobnie dzieje się w całej Europie. Sprzyja temu między innymi narracja lewicy, ochoczo podchwytywane przez naszystów z różnych pisów w poszczególnych krajach. Wydaje mi się jednak, że sama lewicowa narracja nie wyjaśnia źródeł sytuacji. Należy ich szukać, oczywiście nie po całej Europie ale u nas i na własny rachunek. To kolejne zadanie, bez jego odrobienia, nawet w razie obalenia pisu, tylko kwestią czasu będzie powrót populizmu.

Ekonomia jednak ma znaczenie

Potocznie uważa się, że wyborcy zostali ordynarnie kupieni przez 500+. Oczywiście w jakimś sensie tak. Co więcej, gigantyczny dla niektórych rodzin, zastrzyk finansowy nadal działa. Czy oznacza to, że trzeba obiecać 1000+?

Wydaje mi się, że nie. Po za tym, że byłoby to zaprzeczeniem tego, co dzisiejsza opozycja mówi od początku, samobójstwem ekonomicznym i odłożonym lekko samobójstwem politycznym, to jest to całkowicie zbędne. Ludzie nie oczekują chyba 1000, 2000, 10000+ w żadnej postaci. Ale trzeba ich upewnić, ze tego im nikt nie zabierze (o inflacji, którą zapewne rozpętuje pis nie wspominamy). A więc depisizacja nie oznacza zabierania ludziom tego, co dostali!

Na początek takiej obietnicy nie ma co składać, tym bardziej w imieniu KOD-u. Ale nie wolno straszyć potrzebą cofnięcia tych „zdobyczy”. A gdyby poważne partie opozycyjne chciały na to pójść, można chórem zapowiadać: Nikt niczego nie straci, a KOD będzie pilnował polityków, by tej obietnicy dotrzymali. Ale bez polityków nie obiecujmy niczego w zakresie ekonomii.

Mamy więc trzy postulaty:

  • Kontrpropaganda, walka z kłamstwami i ich bezmyślnym powtarzaniem;
  • Długofalowe analizy socjologiczne przyczyn wzrostu nastrojów antyelitarnych, poczucia wykluczenia. DO tych kwestii wrócimy także przy zastanawianiu się nad demokracją – ale to już zadanie 3 państwo pisoodporne.
  • Upewniać ludzi, wyborców w poczuciu bezpieczeństwa.

To dalece nie wszystko. Warto chyba, byśmy szukali dalszych elementów wspólnie. Temu służy publikacja niniejszego tekstu.

Jeszcze trochę uwag zadania 2 i do nas samych

Zacznę bardzo obszernego autocytatu z tekstu pod tytułem Zanim naciśniesz ENTER policz do dziesięciu dopiero co zamieszczonego na różnych grupach kodowskich. Oto on:

„… [jest pewna] cecha internetowej komunikacji. Nazwijmy ją skłonnością do agresji. Na forach, grupach, stronach, czatach niezwykle łatwo dochodzi do „pyskówek”, wymiany obelg, wzajemnego obrażania i obrażania się. Odstrasza to wiele cennych osób od korzystania z tej formy dialogu, powoduje, co jakiś czas spektakularne odejścia z for niektórych użytkowników.

Jakie są przyczyny tego stanu rzeczy. Myślę, że różnorakie, najłatwiej powiedzieć, że pozorna anonimowość sprzyja taniej odwadze. Ale to grube uproszczenie, „wojny” są rozpętywane także przez ludzi podpisanych z imienia i nazwiska lub powszechnie znanym nickiem, także na moderowanych stronach. Można rzec, że bardzo istotny jest brak wzrokowego kontaktu z interlokutorem. Większości ludzi łatwiej się „polemizuje” z kimś, komu nie trzeba spojrzeć prosto w oczy. Pochopniej padają słowa, które w osobistym spotkaniu by nie padły. Istotnym czynnikiem jest szybkość działania. Napisanie tradycyjnego listu lub polemiki prasowej wymagało czasu, a ten sprzyjał zastanowieniu. Jak dziś widzę polemiczną wypowiedź skądinąd dojrzałego i zapewne wykształconego człowieka, napisaną niechlujnym stylem, niejasną, pełną literówek, to wiem, iż pisał ją „natychmiast, tu i teraz”, w ferworze walki, zanim dał sobie chwilę, żeby pomyśleć, że nawet nie przeczytał swego dzieła, zanim nacisnął „enter”. Sam tak robię!!! To bardzo częsty powód internetowych bojów i pyskówek. A ten sam człowiek w osobistym kontakcie jest inteligentny, sympatyczny i otwarty.

Na to nakłada się powszechna, zgoła nie internetowa, nieumiejętność dyskutowania. Nie czytamy ze zrozumieniem, nie wypowiadamy się jasno, nie potrafimy się powstrzymać od polemiki z każdym drobiazgiem. Pętla się nakręca. Powszechne jest atakowanie osób, a nie dyskusja z ich poglądami, czynienie osobistych przytyków, zamiast sprecyzowania faktów stanowiących podstawę do wyrażanych poglądów. Powszechne też jest przekonanie o własnej racji i nieomylności, co w oczywisty sposób utrudnia wsłuchanie się w tok myślenia partnera, który staje się przeciwnikiem i to przeciwnikiem, którego trzeba zniszczyć, a co najmniej pokonać.

To wszystko jest dramatycznie widoczne także w grupach „zakodowanych”. I z niepokojem obserwuję, jak coraz szybciej dryfujemy, ku wrogości dwóch „obozów”, które przecież nie istnieją, bo przeciwnika mamy jednego i wspólnego – pis.

Można by tak dalej i dalej. Ale wydaje się, że dość tu materiału do przemyśleń, a oczywiste oczywistości, które tu zawarłem, nie są takimi dla każdego. Zanim naciśniemy ENTER, policzmy do dziesięciu!!!”

Dlaczego pozwalam sobie na ten przydługi i samochwalski cytat. To proste: jeśli mamy pokonać pis nie możemy się dzielić na dwa „pisy”. Myślę, że niezależnie od różnic zdań, niezależnie od konfliktu „na szczytach”, o charakterze merytorycznym ale i bardzo osobistym, nie jest konieczne nieustanne hejtowanie „przeciwnej strony”. Ani dotychczasowy przewodniczący, ani jego adwersarze nie potrzebują pisu, żeby być niszczeniu i gnojeni. Nie przez siebie nawzajem. Przez nas, ich sojuszników, stronników, wyborców, wyznawców!

Jak już pisałem w drugiej części powinniśmy także unikać koncentrowani swej „agresji” na partiach i politykach antypisowskich, niezależnie od prywatnego zdania każdego z nas o każdym z nich.

Potrzebna baza danych

Od kilkunastu miesięcy różne osoby w różnych miejscach postulują i próbują to robić, by ewidencjonować wpadki, kłamstwa, niedotrzymane obietnice pisu. Nasuwają mi się na myśl dwa przykłady: OKOpress.pl oraz wniosek któregoś delegata na naszym walnym zebraniu (?) by taka bazę danych prowadzić. Sam wspominałem w jakiejś dyskusji, że próbowałem w pojedynkę prowadzić takiego bloga o „osiągnięciach” pisu (był tu: http://www.odhaczamy.nadpodzialami.pl/content/kalendarium-z-%C5%BCycia-w%C5%82adzy oraz w grupie fejsowej poświęconej obietnicom pisu) ale po dwóch tygodniach poddałem się, tempo wydarzeń za szybkie, a do tego wybuchł KOD.

Przykładem mogą być informacje o gospodarce w roku 2016: wzrost PKB miał być 3,8% (za PO było 3,9 i narastało!), a w roku 2016 jest 2,8%! I to przy dobrych tendencjach na świecie. Albo: wpływy z VAT w grudniu 2016 5 mld zł, zamiast oczekiwanych 10 mld. Roczny plan dochodów nie wykonany, a byłby bardziej niewykonany, gdyby nie haracz ściągnięty z NBP. Deficyt mniejszy niż planowano ale czemu? Może ktoś sprawdziłby, czy przeszacowano potrzeby na 500+, bo mnie się wydaje, że to zanik inwestycji i modernizacji armii! A w mediach o tym wszystkim cisza!

Uważam, że należy stworzyć miejsce, gdzie każdy członek KOD będzie mógł łatwo posłać informacje, zasłyszane w mediach, zaobserwowane osobiście, których wartość merytoryczną i prawdziwość weryfikowaliby kompetentni ludzie KOD i stanowiłyby wtedy bazę danych do kampanii informacyjnej oraz polemik z pisem.

Baza nie musi czekać na decyzje zarządu krajowego, można ja uruchomić już i potem oddać do kodowi. Powinna być dostępna do zgłoszeń tylko dla naszych członków, a czy informacje po zweryfikowaniu mają być dostępne szerzej, to już do decyzji statutowych organów KOD.

Dodatek:

Po dyskusji, która odbyła się w lutym Wejherowie, zapragnąłem dodać uzupełnienie do tez dotyczących zadania 2: obalenia pisu.

Uwaga 1

Czeka nas zapewne długi marsz, musimy wygrać wybory, a to wymaga zdobycia poparcia większości elektoratu. To MUSI POTRWAĆ.

Nie wolno nam samym być nadmiernie optymistycznymi.

Nie wolno mówić i myśleć, że “jutro”, za miesiąc zrobimy strajk powszechny i władza pis się zawali. Nie zrobimy! Nie damy rady.

Nie wolno mówić i myśleć, że gospodarka pis runie za kwartał. Nie runie! To musi potrwać, może kilka lat.

Nie wolno mówić i myśleć, że musimy się spieszyć, bo pis wszystko zdemontuje. Już to zrobił.

Taki hurraoptymizm i pośpiech zaowocuje NA PEWNO poczuciem klęski, załamaniem i wycofaniem z oporu. Tak było w stanie wojennym, kiedy nieszczęśliwe hasło “zima wasza, wiosna nasza” przyniosło rozpad opozycji i zmniejszenie jej do garstki w stosunku do liczby członków “Solidarności” jeszcze 10 grudnia 81

Nadmiar optymizmu, brak realizmu, rodzi rozczarowania i załamanie!

Uwaga 2:

Mówimy: opozycja nie ma liderów, nie ma kto nas prowadzić. Zniechęcamy się.

Powiedzmy sobie inaczej:

TO JA JESTEM OPOZYCJA!

To mnie ma się pis bać. To we mnie znajdą oparcie Polacy krzywdzeni przez “dobrą zmianę”

Nie muszę prowadzić wielkiej manifestacji. Nie umiem być liderem. Nie będę politykiem kandydującym do parlamentu. Ale mogę iść na manifestacje, mogę podpisać się pod protestem, włożyć 10 sąsiadom ulotki do skrzynki, wysłać sms o akcji do znajomych, pokazać cioci jak kłamie TVPis… To ja jestem opozycja, a imię moje jest “miliony” i będzie mnie coraz więcej.

Tak powinniśmy myśleć, my członkowie KOD.

Uwaga 3

Zwrócono mi uwagę na fakt, że w latach 80-ych nie było innej telewizji, niż partyjna, nie było mediów społecznościowych, a jednak daliśmy radę. Każdy wiedział, że telewizja kłamie! Ważna więc rola KOD jest uświadomienie ludziom, że TVPis kłamie, KŁAMIE, KŁAMIE!

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Po co to?

Nie czekając zabieram się za zadanie 3, najbardziej odległe w czasie i najbardziej długofalowe. Nie najmniej ważny jednak. Jeżeli nie zbudujemy państwa pisoodpornego, to nasza walka i ewentualny sukces punktu drugiego będą bez wartości. A jeśli tak, to myśleć i dyskutować trzeba już! Na szczęście takie glosy pojawiają się w różnych środowiskach kodowskich i opozycyjnych.

Musimy wiedzieć co po pis. Jakie ma być nasze państwo i jego miejsce w świecie. Jakie prawo, jaka organizacja społeczna, jaka gospodarka.

Jak skleić, to co pękło przez wrażą działalność pisu, a któremu to pęknięciu poddaliśmy się.

Zacznę od końca: jak skleić Polaków w jeden naród?

Od razu odpowiem, że na to pytanie nie mam prostej rady. Historia mówi o co najmniej trzech narodach, które umiały wyjść z takiego „śmiertelnego” podziału.

Amerykanie po wojnie domowej. Pamięć istnieje do dziś, lecz Amerykanie czczą swoich bohaterów po obu stronach, stanowią jeden, patriotyczny naród. Hiszpanie, po wojnie domowej i faszystowskiej dyktaturze frankizmu. To już całkiem niedawne czasy, kraj europejski i katolicki, obecnie w Unii Europejskiej. W wojnie zginęło co najmniej kilkadziesiąt tysięcy Hiszpanów, biały i czerwony terror pochłonęły dalsze drugie tyle, a reżim frankistowski po zakończeniu walk ma na sumieniu być może dużo wyższe liczby. A dodajmy do tego organizacje terrorystyczne działające do lat 80-ych. I mimo to Hiszpanie są zjednoczonym i patriotycznym narodem zgodnie żyjącym w jednym kraju.

Trzeci przykład powinien być nam najbliższy. Nie był poprzedzony wzajemną rzezią, podziały były mniej czytelne, niestety także i sukces okazał się jakby niepełny, nieostateczny. To oczywiście Polska po 1989 roku. Słusznie jesteśmy dumni z roku 1989, z przemian, które po nim nastąpiły ale musimy mieć w świadomości, ze dopuściliśmy do inwazji pisu i do bardzo głębokiego podziału, do którego pis doprowadził.

Z tych trzech przykładów pewne wnioski nasuwają się same.

  1. Po każdej wojnie domowej (obyśmy takiej uniknęli!) trzeba dalej żyć ze sobą. Nigdy zwycięstwo jednej ze stron nie będzie ostateczne, brutalnie mówiąc: nie będzie „ostatecznego rozwiązania” eliminującego przegranych z życia społecznego, politycznego, czy życia w ogóle. Nikt nie może przegrać absolutnie, o tym trzeba nieustannie pamiętać, tym bardziej, że Kaczyński udaje jakby nie pamiętał, iż tak było i w 1989, czego sami z bratem byli współautorami.
  2. Oznacza to potrzebę unikania kopania przepaści między nami, bo je tym trudniej zasypać, im są głębsze. Oznacza to nie poniżanie wyborców pisu. Mają takie samo prawo głosować na pis, jak my przeciwko. Część z nich możemy przekonać, części nie i trzeba to uszanować.
  3. Oczywiście agenci tacy, jak Macierewicz, łamiący Konstytucję jak Szydło i Duda i, winny sprawstwa kierowniczego, Kaczyński powinni być sądzeni w sądzie karnym (nie żadnym tam Trybunale Stanu) i pójść siedzieć. Warto pewnie też ścigać winnych przestępstw urzędniczych, nadużycia władzy albo korupcji. Choć emocje wstrzymują przed napisaniem tego nie jest uzasadniona i możliwa ani celowa depisizacja taka jak rozumie dekomunizację prezes.
  4. Obie strony konfliktów mają swoich bohaterów. Cmentarze wojenne w Ameryce zawierają groby żołnierzy obu armii. Pamiętając o przedwojennych podziałach dziś jednako czcimy Piłsudskiego, Dmowskiego i Witosa. Nie wolno nam dopuścić się tak instrumentalnego traktowania historii, dawnej i najbliższej, jak czyni to pis. Polska jest jedna i ma jedną historię, czasem trochę różnie opowiadaną.

Teraz zacznę odpowiadać sobie ogólnie na pytanie: „Polska, ale jaka?” A potem, wspólnymi siłami przyjdzie czas na szczegóły.

Jakie powinno być państwo pisoodporne i jacy my sami, by go nie zniszczyć?

Wprowadzenie – przypomnienie

Po sześciu odcinkach poświęconych sprawom najbliższym i niewiele dalszym, od odcinka 6 zajmuje się problemem zbudowania państwa pisoodpornego. Odcinek 6 poświęciłem pytaniu: jak skleić Polaków w jeden naród? Tę kwestię traktuję, jako warunek bezwzględny, mając jednocześnie świadomość, jak bardzo jest to trudne.

Czas przejść do kwestii pozornie najatrakcyjniejszej: jakie powinno być państwo pisoodporne i jacy my sami, by go nie zniszczyć? Państwo to my, obywatele, tylko „obudowani” prawem, obyczajem, mechanizmami i strukturami. A więc początkiem odpowiedzi na tytułowe pytanie musi być odpowiedź na pytanie:

Jacy powinniśmy my być my sami, obywatele pisoodporni.

Gdyby ludzie byli idealni, to państwo i prawo nie byliby potrzebni. Ludzie zawsze są niedoskonali, więc jedno i drugie jest konieczne. Prowadzi to przeciwnej skrajności: niedoskonali ludzie, lecz idealny władca, który za nich myśli, o nich dba, i zmusza do właściwych (nie wnikajmy jakie to) zachowań. Idealnego władcy też nie ma, więc wymyślono demokrację – ustrój bardzo niedoskonały, od którego nic lepszego nie jest znane.

Demokracja zmienia swoje formy, mechanizmy działania, jest żywa tak jak całe istnienie świata. Szczególnie w ostatnich latach widać, że będzie ona musiała przejść jakąś modernizację, bo przeżywa kryzysy, podlega globalizacji i  zmianie technologii informacyjnej. To ogromny obszar, w który się nie ma teraz warunków zagłębiać.

Są jednak, moim zdaniem dwa pewniki, dwa postulaty niezbędne, by obywatele byli w stanie stworzyć i obronić państwo pisoodporne:

  1. Obywatele muszą być „obywatelscy”, czyli społeczeństwo musi być obywatelskie;
  2. Obywatel muszą być świadomi, wyedukowani, zdolni analizować świat wokół siebie i podejmować dobre decyzje (choćby „tylko” wyborcze).

Społeczeństwo obywatelskie

Definicja wikipedyczna mówi, że to społeczeństwo charakteryzujące się aktywnością i zdolnością do samoorganizacji oraz określania i osiągania wyznaczonych celów bez impulsu ze strony władzy państwowej. Potrafi działać ono niezależnie od instytucji państwowych. Niezależność nie musi oznaczać rywalizacji społeczeństwa z władzą, (Takowa występuje zazwyczaj w państwach, w których ustrój polityczny jest sprzeczny z wolą większości obywateli).

Podstawową cechą społeczeństwa obywatelskiego jest świadomość jego członków potrzeb wspólnoty oraz dążenie do ich zaspokajania, czyli zainteresowanie sprawami społeczeństwa (społeczności) oraz poczucie odpowiedzialności za jego dobro.

Ta definicja mówi w zasadzie wszystko o obu wyżej postawionych postulatach. Zadaniem KOD jest działać w kierunku urzeczywistnienia się ich obu. Urzeczywistnienia i utrwalenia!

Powstanie i istnienie KOD jest samo przez się elementem społeczeństwa obywatelskiego. To należy pielęgnować, działając tak, by nie zniechęcać członków i sympatyków do aktywności publicznej! Należy też cieszyć się z powstawania i działania innych organizacji obywatelskich, nie rywalizować z nimi dla ich eliminacji, udowodnienia swojej wyższości, a dla realizacji celu długofalowego, który jest wspólny. Zadanie dla KOD: pielęgnacja tych ruchów i współpraca z nimi. Dalej: należy pilnować, by wszelkie organizacje pozarządowe miały warunki istnienia, zapobiegać ich „upaństwowianiu”. Szczególnie ważne, moim zdaniem, jest to w trzech obszarach działania tych organizacji: w zakresie praw człowieka, edukacji i kultury oraz samorządności lokalnej.

Doświadczenie minionego ćwierćwiecza uczy nas, że bardzo ciężko jest doprowadzić do samoorganizowania się ludzi. Trudno tworzy się stowarzyszenia, ruchy; trudno pozyskuje członków, a skrajnie trudno znaleźć osoby do konkretnej pracy, nawet na funkcje prezesów. Sytuacja jest ułatwiona, kiedy działanie ludzi jest odpowiedzią na jakieś zaistniałe ich zdaniem zagrożenie. Ruch „w obronie sześciolatków”, zanim został zawłaszczony doszczętnie przez psi, był świetnym przykładem. Czasem, jak w przypadku WOŚP, motorem są emocje pozytywne, chęć pomagania i „bycia dobrym”, choć i wtedy rola strachu prze4d transformacja odegrała swoją rolę.

Dlatego zadaniem dla KOD jest mieć wyczulone ucho na takie „okazje”, na powstającą nagle potrzebę, zapewne najczęściej lokalną, a nie ogólnokrajową! A wtedy do akcji, niekoniecznie pod własnym szyldem, może wspomagając lub wręcz inspirując powstanie organizacji niezależnej, choć zaprzyjaźnionej.

Działanie w organizacjach pozarządowych jest znakomitym narzędziem edukacyjnym. Dotyczy jednak garstki działających, najczęściej już wyedukowanych i świadomych. Działalność tych organizacji obserwowana z zewnątrz jest przykładem, ma więc walor edukacyjny dla dużo szerszych rzesz.

To za mało. Potrzebne są dobre, proste publikacje, łatwo dostępne. Potrzebne jest wywieranie wpływu na nauczycieli, by niezależnie od „podstawy dydaktycznej”, prowadzili działalność wychowawczą. Potrzebne są spotkania, wszechnice, kursy. Potrzeba na to wszystko pieniędzy – tym razem Zachód już nam tego nie sfinansuje.

Warto wykorzystywać nowoczesne technologie, choćby tzw. webinaria.

Wiem, że ślizgam się po temacie edukacji, ale po prostu to nie mój obszar zainteresowań, znajdą się wśród nas inni, którzy to rozwiną twórczo.

Co wydaje mi się istotne:

Edukacja nie może być „pięknoduchowska”, górnolotna, oderwana od codzienności. Musi mówić prostym językiem, o codziennych sprawach, o ideach osadzonych w interesie szarego człowieka. Ważniejszy jest przykład, jedna konkretna recepta, niż ideologiczny wykład.

No i znów wracamy do tematu bazy danych, o której było w odcinku 5. Bez konkretnej, udowodnionej wiedzy, szczególnie o ekonomii, prawie, zjawiskach socjologicznych, trudno będzie tworzyć owe publikacje. A więc powinniśmy upowszechniać źródła informacji statystycznej, opisów ilościowych i jakościowych świata. Ogromne zadanie.

Tylko społeczeństwo obywatelskie, świadome swych praw i wyedukowane, może obronić państwo, jak już je odbudujemy, przed kolejną próbą jego zawłaszczenia, przez jakąkolwiek siłę, nie tylko pis.

Kolejny odcinek, to będą marzenia o państwie. Nadszedł czas by opisać państwo naszych marzeń.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Jakiej Polski chcemy

Chcemy Polski zamożnej, bezpiecznej, silnej, dobrze zorganizowanej i sprawiedliwej. Chcemy mieć szansę własnego rozwoju wewnątrz własnego kraju i chcemy mieć możliwość korzystania z pozytywnej części dorobku innych narodów. Chcemy wolności i nie zamierzamy odbierać wolności innym. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że powinno być inaczej.

Same oczywistości. Im bardziej będziemy zagłębiać się w szczegóły, tym więcej kontrowersji powstanie. Pozostaniemy nadal na poziomie ogólnym. Nie powinno być rolą KOD rozpisywanie szczegółów ale wydaje mi się, że sformułowanie zasad, pozwoli zgłosić postulaty pod adresem polityków, oceniać ich za stopień realizacji i wspierać lub krytykować.

Demokracja

To, co napisałem powyżej oznacza, że chcemy Polski demokratycznej. Trzeba jasno powiedzieć, co to oznacza. Co oznacza demokracja bez przymiotników.

Oznacza wybieralność władz w sprawiedliwych, wolnych, równych i tajnych wyborach. Oznacza rządy większości. ALE NIE OZNACZA DYKTATU WIĘKSZOŚCI! Demokracja chroni prawa mniejszości.

Demokracja oznacza równowagę trzech władz i swobodną ich kontrolę przez „czwartą władzę” – media. Równowaga gwarantowana jest instytucjonalnie i prawnie ale musi być gwarantowana też postawą społeczeństwa, jego wolą utrzymania jej.

Demokracja to samorządność obywateli i rozsądna decentralizacja państwa, w tym szczególnie, silny samorząd terytorialny.

Demokracja oznacza debatę, chęć osiągania kompromisów (co oznacza między innymi, że nikt nie osiąga wszystkiego i każdy, zamiast to kontestować, powinien rozumieć wartość wspólnego sukcesu i wykonywać legalne decyzje, podjęte zgodnie z prawem.

Demokracja oznacza ochronę słabych, innych, obcych – ale nie oznacza prawa narzucania przez te mniejszości stylu życia na większość. Oznacza tolerancję, czyli poszanowanie postaw, poglądów, cech innych i ich samych.

Demokracja oznacza rozdział i neutralność państwa i wszelkich wyznań oraz prawną równość wyznań. Oznacza zakaz przenoszenia reguł wyznaniowych na państwowy system prawny albo dominację prawa religijnego nad państwowym. Ale nie oznacza walki z kościołami, zakazu manifestowania swoich poglądów. Oznacza też że każdy ma równe prawo wierzyć w swojego boga albo wierzyć, że boga nie ma.

Demokracja oznacza równowagę polityki i gospodarki, nie dopuszcza ani skrajnego liberalizmu, ani skrajnego etatyzmu. Oznacza prawo i obowiązek interwencji państwa tak, gdzie jest to konieczne i zakaz interweniowania wszędzie tam, gdzie jest to zbędne.

Demokracja oznacza wolność osobistą każdego człowieka. Wolność postawy życiowej, stylu życia, rozwoju, edukacji, zdrowia, bycia bezpiecznym, dorabiania się, podróżowania i dostępu do informacji. Wolność posiadania i wyrażania poglądów. Wolność krytyki organów państwa. Te wolności mogą być ograniczane tylko w zakresie takim, gdyby godziły w wolność innych albo bezpieczeństwo publiczne. Ograniczenia wolności muszą być poddane publicznej kontroli.

Demokracja oznacza dążenie do wyrównywania szans, poprzez wspieranie najsłabszych, nie dość zdolnych lub pechowych, wyrównywanie poziomu cywilizacyjnego i zamożności regionów i grup ludności, w sposób nie narażający na szwank dobra ogólnego i siły państwa.

Demokracja to prawo do sprawiedliwego i skutecznego sądu i skutecznej ochrony prawnej dla każdego. To zapobieganie, a nie zemsta na przestępcach. To ochrona każdego życia (nie definiuję tu kiedy zaczyna się i kończy życie, bo taka dyskusja nie ma szans rozstrzygnięcia na naszym forum).

Demokracja to polityka zagraniczna przyjazna wobec sąsiadów, nie szukanie wrogów, szczególnie nie szukanie ich blisko, sojusze z państwami i narodami wyznającymi i praktykującymi te same zasady.

Krótkie podsumowanie

Z uporem powracam do tezy, że demokracja musi być w nas. Konkretne rozwiązania organizacyjne i prawne to zadanie dla polityków. Natomiast zaszczepianie i umacnianie postaw demokratycznych, tworzenie woli życia w demokracji, to zadanie dla nas Polaków, w tym dla nas członków KOD.

Wymieniłem, wiele, zapewne nie wszystkie, cechy państwa demokratycznego. Mam nadzieję, że dyskusja uzupełni ewentualne braki. Teraz spróbuję odnosić się po kolei do tych cech. Powtórzę jednak to, co uważam za ważne: przejście na wyższy poziom szczegółowości jest zadaniem prawodawców, my w KOD-zie nie mamy szans uzgodnienia poglądów tak szczegółowo.

Wybieralność władz w powszechnych, równych i tajnych wyborach

Najbardziej widoczną cechą demokracji jest wybieranie, tych co w imieniu obywateli kierują sprawami państwowymi, określając politykę państwa oraz reprezentują państwo.

Wybieralna jest zazwyczaj władza ustawodawcza, która stanowi prawo oraz wykonawcza, która zarządza sprawami państwa. Są kraje, w których co najmniej część trzeciej władzy, sądowniczej, podlega wyborom, tę kwestię teraz pominę.

Podstawowe zasady wyborów, które powinny być zapisane w konstytucji to takie:

Wybory są powszechne – każdy ma prawo wybierać i być wybieranym. Pewne ograniczenia tej oczywistości mogą znaleźć się w samej konstytucji oraz ustawach.

Wybory są równe – wartość głosu każdego jest taka sama.

Wybory są tajne – nikt nie może być zmuszony do ujawnienia na kogo i na co głosuje.

Wybory są bezpośrednie – tu standard demokracji wymaga tego zdecydowanie od wyborów do podstawowej izby parlamentu. Wybory do drugiej izby oraz wybory głowy państwa bywają stosunkowo często wyborami pośrednimi, dokonywanymi przez bezpośrednio wybranych przedstawicieli obywateli.

Powyższe kwestie muszą być zapisane w konstytucji, jako „święte” i nienaruszalne.

Wybory mogą być proporcjonalne do liczby oddanych głosów (z pewnymi ograniczeniami wynikającymi z zapisanych w ustawach „progów” i sposobów obliczania wyniku). Daje to możliwie najpełniejszą reprezentację w parlamencie różnych poglądów akceptowanych przez obywateli ale może skutkować rozdrobnieniem parlamentu (paraliżującym pracę) oraz swoistym „oderwaniem” reprezentantów od wyborców.

Wybory mogą być większościowe, kiedy opcja zdobywająca większość bierze wszystko. (Najbardziej typowym przykładem jest wybór elektorów prezydenckich w USA). W polskich warunkach są to wybory w okręgach jednomandatowych. Taki system powoduje brak lub poważne reprezentacji mniejszości w parlamencie, nieco silniej jednak wiąże przedstawicieli obywateli z terenem, który reprezentują.

Możliwe są oczywiście różne kombinacje, łączenie wyborów proporcjonalnych i większościowych, jak to ma np. miejsce w Niemczech.

Są to kwestie do uregulowania, KOD nie powinien się na ich temat wypowiadać, jest to zadanie dla partii politycznych.

Zauważmy, że wybory proporcjonalne do Sejmu są obecnie zapisane w Konstytucji. Nie powinniśmy postulować zmian! Naszym oczekiwaniem ma być PRZESTRZEGANIE Konstytucji a nie jej poprawianie. Kiedy uda się obalić pis, przyjdzie czas na dyskusje o poprawkach w Konstytucji. Obalenie powinno nastąpić w zgodzie z obecną Konstytucją.

Przy okazji: KOD nie powinien proponować na przyszłość wymiany Konstytucji. Nie istnieje żaden powód by ją kwestionować. Do dyskusji są tylko szczegółowe, choć bardzo ważne kwestie, jak na przykład proporcjonalność wyborów do Sejmu, kwestia roli i sposoby wyboru Prezydenta, czy nadzory nad mediami publicznymi. Do rozstrzygnięcia ale po obaleniu pisu!

Zauważmy, że te same reguły muszą obowiązywać także w wyborach organów samorządowych, (samorząd to część władzy wykonawczej, nie ustawodawczej), jest to tym ważniejsze, że samorządność jest istotnym elementem umacniania społeczeństwa obywatelskiego i uodparniania państwa na skutki „peturbacji w centrali”.

Decydowanie to nie tylko wybory

Tu należy wspomnieć jeszcze o kwestii podejmowania decyzji przez obywateli w innych sprawach, niż wybory przedstawicieli. Służy temu przede wszystkim instytucja referendum, czyli powszechnego głosowania na wybrany temat.

Taki sposób podejmowania decyzji daje bardzo silne jej umocowanie prawne. Ma swoje wady techniczne: koszty i trudność organizacyjne. Ma wady co do wartości decyzji: głosować można tylko „zerojedynkowo”, za lub przeciw, nad wcześniej sformułowana kwestią, przy czym sformułowanie bywa pokrętne. Słabością może być wreszcie trudność oceny skutków decyzji przez szerokie mniej wykształcone, mniej zainteresowane lub zmanipulowane rzesze wyborców.

Referendum z natury rzeczy jest dość nadzwyczajną metodą podejmowania decyzji, choć przykład szwajcarski dowodzi, iż może to być metoda racjonalna i skuteczna.

No i jeszcze kwestia prawa i obowiązku ogłaszania referendum. Wydaje się, że pisemne żądanie wyrażone przez dużą (bardzo dużą) liczbę obywateli powinno czynić je obligatoryjnym. To jednak znów temat na po zwycięstwie.

W rozważaniach pomijam kwestie demokracji partycypacyjnej, uczestniczącej, nadającej się raczej na potrzeby niewielkich społeczności. Kto chce poszuka w źródłach.

Jest natomiast coś co powinno stać się zadaniem dla nas, dla KOD. To demokracja deliberacyjna.

Na początek definicja adaptowana na potrzeby polityki: Deliberacja to proces rozważania i konfrontowania z innymi własnych poglądów i rozwiązań.

W aspekcie technicznym, realizuje się to najczęściej poprzez debaty deliberacyjne. Dobór uczestników debaty może mieć różny charakter. Wchodzą w rachubę dobory statystycznej reprezentatywności oraz losowania (najczęściej) spośród osób o zweryfikowanych kompetencjach. Ta cecha – przywiązywanie szczególnej wagi do zapewnienia udziału w debatach osób kompetentnych – jest jedną z wyróżniających cech demokracji deliberacyjnej. Inna ważna cecha to stosowanie procedur dochodzenia do konsensusu, tzn. nie tyle przegłosowanie jakiejś mniejszości, ile takie naświetlenie problemów, aby możliwe stało się dogłębne zrozumienie dylematów stojących przed decydentami, a także, aby wyjawić racje i postawy wszystkich osób w dylematy te uwikłanych. Kluczową zatem cechą demokracji deliberacyjnej jest możliwość zmiany decyzji pod wpływem trafnych argumentów i konfrontacji z konkretnymi uczestnikami debaty i to znacząco odróżnia ją od innych form demokracji.

Równowaga władz

Jak pokazują wydarzenia ostatnich kilkunastu miesięcy jest to kwestia niezwykłej wagi. Dominacja władzy wykonawczej może prowadzić do usprawnienia doraźnie działania państwa, lecz naraża je na rządu autorytarne, dominacja władzy ustawodawczej oznacza zazwyczaj paraliż ośmieszający i osłabiający demokrację, a osłabianie władzy sądowniczej prowadzi do dwóch skutków: uzyskiwania przewagi przez władze wykonawczą, nad pozostałymi władzami oraz tworzenia prawa przez władzę ustawodawczą w sposób prowadzący ostatecznie do bezprawia. Uświadommy sobie, ze rasistowskie tzw. „ustawy norymberskie” wprowadził w Niemczech legalny parlament.

Dlatego też kluczową sprawą jest, by KOD promował zasadę równowagi władz, uświadamiał ludziom jej rolę i protestował, jeśli ktokolwiek usiłując naprawiać dotychczasowe słabości albo to co zepsuł pis, spróbuje te równowagę burzyć.

Samorządność i decentralizacja

Jednym z fundamentalnych warunków realnego funkcjonowania demokracji jest maksymalne możliwe zdecentralizowanie państwa i samorządność obywateli. Nie przypadkiem pierwsze wolne wybory w powojennej historii Polski, to były wybory samorządowe 1990 roku. Nie przypadkiem pierwszą ustawę o samorządzie gmin zaprezentował wolny i pozbawiony kontraktowych uwarunkowań Senat.

Samorządność terytorialna ewoluowała, zakres działania samorządów się zwiększał, mechanizmy działania doskonalono sukcesywnie. To prawdziwy sukces nas wszystkich. Między innymi dlatego, ze znakomicie utrudnia taki zamach na całość władzy i wpływów w państwie, jaki wykonuje teraz pis Trzeba przyznać, że nawet postkomuniści lojalnie pielęgnowali tę ślinkę.  Żadna partia, jak dotąd nie próbowała w sposób istotny ograniczyć samorządności. Uważam, że po pokonaniu pisu obecny ustrój samorządowy nie wymaga rewolucji, co najwyżej delikatnych korekt, szczególnie w zakresie wdrożenia uchwalonej dwa lata temu ustawy metropolitalnej. Natomiast trzeba zapobiegać, a jeśli zapobiec się nie uda, to cofnąć zmiany proponowane lub cichcem wprowadzane przez pis: zmiany w ordynacji wyborczej, (tzw. dwukadencyjność jest do dyskusji), rozdrabnianie województw i manipulowanie granicami gmin, odbierania dochodów własnych, odbieranie kompetencji i przenoszenia ich na wojewodów i urzędy centralne.

Samorządność to nie tylko samorząd terytorialny, to także samorządy zawodowe. To kwestionowany przez pis samorząd sędziowski i innych zawodów prawniczych, naukowy, medyczny, artystyczny. Tu nasza zasadą podstawową powinno być ich chronienie, a w razie likwidacji, odtwarzanie. Wiem, że czasem korporacje zawodowe zaczynają tworzyć swoiste wspólnoty skoncentrowane wyłącznie na własnym interesie. To trzeba reformować. Ale nie leczy się choroby zabijając pacjenta!

I kolejna sprawa: organizacje pozarządowe. Kolejny temat-rzeka. Coś, czego prezes nienawidzi, bo to jemu nie podlega. Podstawowa sprawa jest zapewnienie NGOsom bezpiecznego finansowania, czyli prawa do zabiegania o środki, i niezależnego ich wydawania, poddanego jedyni kontroli fiskalnej na zasadach ogólnych. TU nie może decydować aparat państwa (po za rozliczaniem dotacji od tegoż państwa lub zadań wykonywanych dobrowolnie na jego zlecenie).

Naszym obowiązkiem jest wspierać organizacje pozarządowe, a nie rywalizować z nimi, jak to obserwujemy w dyskusjach o tym „czyj jest marsz” na FB.

Tak długo jak obywatele cieszą się samorządnością, demokracja w państwie może funkcjonować. Samorząd jest także szkoła elementarna demokracji i polityki. Dlatego, a także dlatego, ze wybory samorządowe przypadają najwcześniej, za rok, to pilne zadanie dla KOD. Warto pomyśleć o szkoleniu liderów lokalnych, o wspieraniu ludzi, którzy będą kandydować do rad gmin, niekoniecznie (a nawet koniecznie nie!) pod szyldem KOD. Ich rolą będzie ugruntowywać demokracje wokół siebie, przygotowywać się też do udziału, tym razem już pod szyldami różnych partii, do startu w wyborach parlamentarnych.

Druga stroną szkolenia powinno być pokazywanie ludziom ich prawa do oczekiwania od polityków działania i rozliczania ich. Ale rozliczania po ocenie, czy działają dla dobra wspólnego, a nie tylko, czy spełnili nasze własne życzenia.

Kompromis i konsensus

Demokracja oznacza debatę, chęć osiągania kompromisów. To fundamentalne osiągnięcie Europy XX wieku.

Nikt nie osiąga wszystkiego ale każdy osiąga coś. Polityka nie jest grą o sumie zerowej. Nie jest tak, że jeśli ktoś zdobywa 1, to drugi ma prawo tylko do 0. Może być tak, ze dwa razy po 0,5 daje w sumie 1,1 i wszyscy są wygrani.

KAŻDA CAŁOŚĆ ZNACZY WIĘCEJ, NIŻ SUMA JEJ CZĘŚCI!

Osiąganie kompromisu trwa długo, jest pracochłonne i często boli. Każdy musi umieć z czegoś zrezygnować i każdy, zamiast to kontestować, powinien rozumieć wartość wspólnego sukcesu i wykonywać legalne decyzje, podjęte zgodnie z prawem.

Mamy z tym ogromny problem w samym KOD – zie. Dowodzą tego choćby reakcje na wyniki wyborów w poszczególnych regionach. Dowodzi „obrażanie się” w przypadku decyzji podjętych nie w pełni po naszej myśli.

Konieczne jest podjęcie intensywnej pracy wśród samych członków KOD nad rozumieniem tej prawdy. I nad jej realnym stosowaniem.

Trzeba też szkolić członków, a co najmniej działaczy w technikach dyskutowania, wypracowywanie wspólnego zdania, argumentacji. Konieczne jest szkolenia w mediacji!

Wcześniej już wspominałem o demokracji deliberacyjnej. To też temat do nauki. Pis elit nie lubi i słusznie. Bo to członkowie KOD muszą stać się elita w umiejętnościach organizowanie i prowadzenia debaty publicznej.

To kolejne zadanie dla KOD. Musimy sami nauczyć się (a jest źle, co pokazują pyskówki między nami w grupach fejsbukowych), musimy zdobyć umiejętność dyskusji, argumentacji, słuchania i czytania ze zrozumieniem, świadomość, że kompromis to nie znaczy „moje na wierzchu”, ani „jestem przegrany, bo nie osiągnąłem wszystkiego”. Bez tego życie publiczne i prywatne nadal będą pustoszyć konflikty kopiące rowy jak przepaści.

To temat na ogromna prace samoedukacyjną, a potem edukacyjna KOD!

W ten sposób edukacja, pojawiająca się kolejny raz, wyrasta nam na najważniejsze zadanie KOD.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

W tym miejscu, wobec braku odzewu wśród uczestników grup, przerwałem pisanie. A zostało nam jeszcze:

Demokracja oznacza ochronę słabych, innych, obcych – ale nie oznacza prawa narzucania przez te mniejszości stylu życia na większość. Oznacza tolerancję, czyli poszanowanie postaw, poglądów, cech innych i ich samych.

Demokracja oznacza rozdział i neutralność państwa i wszelkich wyznań oraz prawną równość wyznań. Oznacza zakaz przenoszenia reguł wyznaniowych na państwowy system prawny albo dominację prawa religijnego nad państwowym. Ale nie oznacza walki z kościołami, zakazu manifestowania swoich poglądów. Oznacza też że każdy ma równe prawo wierzyć w swojego boga albo wierzyć, że boga nie ma.

Demokracja oznacza równowagę polityki i gospodarki, nie dopuszcza ani skrajnego liberalizmu, ani skrajnego etatyzmu. Oznacza prawo i obowiązek interwencji państwa tak, gdzie jest to konieczne i zakaz interweniowania wszędzie tam, gdzie jest to zbędne.

Demokracja oznacza wolność osobistą każdego człowieka. Wolność postawy życiowej, stylu życia, rozwoju, edukacji, zdrowia, bycia bezpiecznym, dorabiania się, podróżowania i dostępu do informacji. Wolność posiadania i wyrażania poglądów. Wolność krytyki organów państwa. Te wolności mogą być ograniczane tylko w zakresie takim, gdyby godziły w wolność innych albo bezpieczeństwo publiczne. Ograniczenia wolności muszą być poddane publicznej kontroli.

Demokracja oznacza dążenie do wyrównywania szans, poprzez wspieranie najsłabszych, nie dość zdolnych lub pechowych, wyrównywanie poziomu cywilizacyjnego i zamożności regionów i grup ludności, w sposób nie narażający na szwank dobra ogólnego i siły państwa.

Demokracja to prawo do sprawiedliwego i skutecznego sądu i skutecznej ochrony prawnej dla każdego. To zapobieganie, a nie zemsta na przestępcach. To ochrona każdego życia (nie definiuję tu kiedy zaczyna się i kończy życie, bo taka dyskusja nie ma szans rozstrzygnięcia na naszym forum).

Demokracja to polityka zagraniczna przyjazna wobec sąsiadów, nie szukanie wrogów, szczególnie nie szukanie ich blisko, sojusze z państwami i narodami wyznającymi i praktykującymi te same zasady.

Może warto pociągnąć te elementy dalej?

Pamiętajmy jednak, że w każdym z powyższych punktów, tylko hasło jest (prawie) bezdyskusyjne. A w szczegółach tkwi diabeł! Diabeł, który nazywa się „wiernością przekonaniom ideowym”, co w wydaniu partyjnym oznacza dokładnie to, co przerabialiśmy ćwierć wieku temu w postaci Konwentu Św. Katarzyny, a teraz przerabiamy na „lewicy”.

Bez umiejętności rozmowy, słuchania i argumentowania, bez zdolności do kompromisu, nie mamy szans. Także wewnątrz KOD są bardzo różni ludzie, o różnych poglądach. Z tego powodu z KOD partii o jednorodnym obliczu nie będzie.

Warto spojrzeć na rozgrywkę Macrona we Francji, na „ekumenizm” Platformy Obywatelskiej, na partie Merkel w Niemczech i socjaldemokratów w Niemczech.

Centrum zamiast ideologii! A „ideologowie” niech sobie zadadzą pytanie, czy lepiej osiągnąć coś później, może częściowo, czy żądać wszystkiego i nie zdobyć nic, płacąc jeszcze utratą wolności i demokracji.

I raz jeszcze: Edukacja, edukacja, edukacja!

Styczeń-maj 2017