Czy do demokracji się dorasta?

Stwierdzenie takie zawiera w tytule swego artykułu z 16 stycznie Lilia Obrocka[i]. A poniżej zadaje ważkie pytanie: Jaki jest stan naszej zbiorowej świadomości? Trudno zaprzeczyć sensowi zastanawiania się nad tymi kwestiami.

Tekst kończy się stwierdzeniem, że, cyt.: „to, czego naprawdę nam brak, to właściwa równowaga między polityką i rynkiem, między państwem, a obywatelem. Cień szansy na tę równowagę jest tylko przy silnej demokracji”.

I z tą konkluzją nie sposób się nie zgodzić. Ale cała droga do tej konkluzji to seria stereotypów, uproszczeń albo stwierdzeń, delikatnie mówiąc wątpliwych.

Teza pierwsza: wszystkie ekipy usiłowały wcisnąć ludziom wyłącznie pozytywny wizerunek naszej gospodarki i demokracji. Można by to odwrócić: wszystkie opozycje oraz prymitywne, goniące za sensacją media usiłowały wcisnąć ludziom wyłącznie negatywny wizerunek rzeczywistości. Myślę, że to wystarczająco obnaża słabość tezy, rola rządzących jest samochwalić się, rolą opozycji krytykować, rolą mediów powinno być, a nie jest, edukować, w tym obnażać kłamstwa jednych i drugich.

Teza druga: Wszystkie wartości przekonania i cele rodzą się w ludzkich głowach. Nie jakiś abstrakcyjny PiS, lecz konkretne osoby podzielają nasze polityczne racje albo je odrzucają.

Pis nie jest abstrakcyjny, pis (świadomie małymi literami!) posługując się kłamstwem buduje określoną świadomość w tych wspomnianych głowach ludzkich. Czyni to nieuczciwie, traktując jako narzędzie, a nie realną ideę, program. Problem jest inny: z jakiegoś powodu pisy na całym świecie zdobywają poklask i akceptację większą, niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich 80 lat.

I w tym zakresie teza jest wartościowa, warto dalej zastanawiać się nad przyczynami tego stanu rzeczy.

Teza trzecia: wstrząsające oskarżenie neoliberalnej wersji współczesnego kapitalizmu. To wymaga bardzo obszernej polemiki. Najkrócej mówiąc: ustroje gospodarcze się zmieniają. Żeby pozostać tylko przy kapitalizmie, to warto zauważyć, że XIX-wieczny kapitalizm, jaki opisano w literaturze i filmie (przykład „Ziemia Obiecana” ale i socrealizm) nie istnieje od bardzo dawna. Zda się, nikt nie zauważył, że skończył się także kapitalizm XX-wieczny. Rozwój technologiczny i różne inne zmiany zachodzące w świecie spowodowały jego nieadekwatność, wobec czego jako najdoskonalszy ze znanych ustrojów gospodarczych przechodzi on okres modernizacji. Alternatywą tej ewolucji jest rewolucja – tego chcemy?

Teza czwarta: powszechne przekonanie, iż nic lepszego od kapitalizmu i jego wolnego rynku nie wymyślono, że demokracja i kapitalizm idą z sobą w parze, jest z gruntu fałszywe.

Wszelkie próby wymyślania „czegoś lepszego” znane w historii skończyły się tragicznie, albo katastrofami gospodarczymi albo społecznymi i humanitarnymi, zazwyczaj obiema w parze. Na szczęście nie wydaje się, by w wyobrażalnej przyszłości ktokolwiek mógł to realnie, nie werbalnie,  zakwestionować.

Dużo ważniejsza jest kwestia, czy demokracja i kapitalizm idą ze sobą w parze. Kwestia jest trywialna: nie idą automatycznie ale muszą iść, bo inaczej ani demokracji ani kapitalizmu nie będzie. I tu wracam do początku, ponawiając cytat: „to, czego naprawdę nam brak, to właściwa równowaga między polityką i rynkiem, między państwem, a obywatelem. Cień szansy na tę równowagę jest tylko przy silnej demokracji”.

Kluczem jest dojście do wniosku, jak do owej równowagi dojść i jak tę silną demokrację zbudować. O tym moim zdaniem warto dyskutować.

Zastanówmy się jakie są fakty.

Po pierwsze, następuje gigantyczna rewolucja technologiczna. Kiedyś ludzie musieli pracować we wszystkie dni tygodnia, od świtu do nocy, potem sześć dni po 8 godzin, potem pięć dni, a nawet mniej. Kiedyś niemal cala praca była wykonywana własnymi rękami, na miejscu i niemal wyłącznie na własne i władcy potrzeby, potem pojawiały się maszyny, automaty, podział pracy i rozwijał się coraz bardziej handel. Dziś międzynarodowy podział pracy, uniwersalizacja myśli technicznej i odejście od pracy fizycznej, to procesy lawinowo narastające.

Po drugie, tempo wymiany informacji i narastania ilości tej informacji. Nowoczesne narzędzia komunikowania się. Odrealnienie pieniądza, na rzecz „instrumentów finansowych”.

Umożliwia to i powoduje zarazem zjawisko globalizacji. To nie tylko uniwersalizacja kultury, dominacja języka angielskiego lub anglopodobnego, bezosobowość własności i kapitału, łatwość przepływu osób, towarów, usług. To także praktyczne ograniczanie roli państw.

Cóż to oznacza? Na pewno nie to, że współczesny liberalizm, czy też neoliberalna wersja kapitalizmu, jest winna całemu złu. Mam wrażenie, że najzagorzalsi krytycy neoliberalizmu nie maja pojęcia o czym mówią, czy też inaczej: zachowują się równie racjonalnie, jak gdyby mieli dziś krytykować kapitalizm z lat 50 XIX wieku, kiedy zaczynał się wiek pary.

Tymczasem neoliberalizm nie dość, że podlega nieustannej krytyce, to ewoluuje sam i Friedman, Hayek, Reagan i Thatcher za głowy by się łapali, gdyby im przypisywać dzisiejszą jego wersję. Dobitnym przykładem może być Tusk i PO, zaczynający w latach 80-ych od czystego liberalizmu, a ostatnio oskarżani przez ortodoksyjnych liberałów wręcz o lewactwo i socjalizm.

Jest tak jakoś, ze w naukach społecznych, a szczególnie ekonomii, wahadło wychyla się raz na jedną, a raz na drugą stronę. Tymczasem życie społeczne, szczególnie w dzisiejszym skomplikowanym, bardzo złożonym świecie, nie znosi wszelkich radykalizmów i skrajności. Kto tego nie rozumie, jest skazany na wieczną frustrację i jest materiałem na mięso armatnie dla przeróżnych demagogów.

I wróćmy do postulatu równowagi między polityką, a rynkiem. Nie czuję się kompetentny by tę kwestię analizować szczegółowo. Hasłowo można to zapisać: Tyle wolnego rynku, ile możliwe – tyle interwencji państwa, ile konieczne. Przełożenie tego na realia polityki społecznej i gospodarczej to rola polityków i think tanków. To klucz do polityki.

Jest jednak coś, o czym nikt chyba nie mówi!

Moim zdaniem jest to jedna z przyczyn triumfalnego marszu naszyzmu[ii] przez świat. Oto państwa współczesne, nawet tak potężne jak USA, czy Niemcy są za małe, by interweniować w gospodarkę zglobalizowaną. Przekornie mówiąc, nadbudowa nie nadążyła za bazą.

Znów pozwolę sobie na grube uproszczenie. Stawiam tezę, że potrzebna jest dużo głębsza integracja ponadnarodowa, czy też lepiej: ponadpaństwowa. Lokalizując się w Europie – potrzebna jest budowa w ramach Unii Europejskiej struktury prowadzącej spójną politykę, nie tylko w dziedzinie praw człowieka i ochrony wolności, nie tylko polityki zagranicznej i obronności (o czym nieśmiało się wspomina ale nie realizuje) ale także polityki gospodarczej i społecznej! Co za tym idzie, powinien w Unii funkcjonować tradycyjny trójpodział władzy, z urealnieniem wpływu obywateli na wybór organów tej władzy.

To wszystkiego nie załatwi. Ale stworzy narzędzie do załatwienia części problemów.

2017-02-13

[i] Lilia Obrocka Jaki jest stan naszej zbiorowej świadomości? http://demokratio.pl/artykuly.html

[ii] Przez naszyzm rozumiem ideologię,  zachowania ksenofobiczne, sterujące ku nacjonalizmowi i populistyczne, zwrócone przeciw elitom, wszelkim innym lub obcym – używam to zamiast  słowa faszyzm, który szedł dalej w tych zachowaniach i używanie określenia „faszystowski” budzi polemiki nie na temat.