2020-07-02 piątek do 2020-07-07 wtorek
Nowe Warpno to brama do Małego Zalewu, czyli najbliższych portów niemieckich, Postanawiamy odwiedzić cztery z nich, nie decyduję się na Kamminke, nie będąc pewny warunków postoju. Pierwsze jest Ueckermunde. Stajemy jak zwykle po lewej stronie, w małej klubowej przystani. Tym razem jest gorzej, niż zazwyczaj – przybyło rezydentów i dla gości miejsce jest tylko okazjonalnie.
Ueckermunde robi jak zwykle wrażenie: domy zadbane, jezdnie i chodniki w idealnym stanie, zieleń wypielęgnowana. Tylko jakoś pusto na ulicach na nadbrzeżach.
Kolejny dzień to Usedom. Po drodze jeszcze tankujemy w marinie Lagunenstadt. Nową marinę w Usedom opisałem w ubiegłym roku, dziś wszystko działa, nadal zamyślenie budzi rozrzutność w projektowaniu – jakby spodziewano się samych katamaranów.
Miasteczko urokliwe ale też puste, wieczorem nawet świateł w oknach niewiele. W lodziarni, czy też piwiarni spotykamy się ze zwyczajem “antykoronawirusowym”: trzeba pozostawić wypełniony formularz z danymi kontaktowymi. Oczywiście nikt nie sprawdza zgodności danych!
Następnego dnia planujemy zatrzymać się na Bratwursta w baseniku pod mostem w Karnin – niestety w jedyne wolne miejsce wejść nie możemy, muł łapie balast. Gdyby dało się podejść i odejść wzdłuż kei moglibyśmy wcisnąć się na siłę, wpasowywanie jachtu bokiem oznacza, że potem nie odejdziemy. Musimy zrezygnować. Teraz cel to Moenkebude, urocza wioseczka z dużym basenem portowym, jachtowo-rybackim, stocznią i sklepem żeglarskim. Obok mariny plaża i restauracja rybna. Niedogodność, to niezwykle slaby sygnał telefonii, Internet jest praktycznie niedostępny. A we wsi kolonia gniazd zbudowanych dla jaskółek.
Kolejne dwa dni to Stepnica i ostatni przeskok do Mariny Gocław. Tam moi załoganci schodzą z jachtu, by złapać planowo pociąg do domu.
A mi w oczekiwaniu na kolejną załogę pozostaje wykonać pewne prace na jachcie.