Nie, nie obawiajcie się Czytelnicy! Nie zamierzam Was i Szanownego Gospodarza katować nowym cyklem tekstów. Do zimowego może powrócę zimą, a tymczasem takie małe przypomnienie i próba mobilizacji innych autorów.
Jestem w rejsie od końca maja. Pływam pośpiechem się brzydząc, często na „dieselgrocie”, bo zazwyczaj wieje słabo lub wcale, a jeśli już to „w twarz”. Wszystkie dostępne TEQUILI porty między Helem, a Dziwnowem odwiedziłem kilkakrotnie, podobnie z Zalewem Szczecińskim. Jak to było? „Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem”?!
Z dniem wypłynięcia przestawiłem wyłącznik w mózgu, odciąłem się od wszelkich wieści ze świata lądowego, trochę jak bym był na oceanie w czasach przedradiowych. Nawet SSI, wobec powszechnego ociągania się autorów, nie dostarcza mi nowości. Nie śledziłem też Grand Prix i innych zawodów żużlowych ani Tour de France! Taki reset mózgowego komputera.
Za to zmieniam załogi, jeszcze 3 zmiany z dwunastu są przede mną. To wielka wartość takiego pływania: ludzie. Poznawani lub ponownie spotykani na pokładzie oraz poznawani realnie (najczęściej wirtualnie się już znamy) i ponownie spotykani w portach. Każdy jest inny, każdy z innych stron, różne zawody, doświadczenia, światopoglądy. Fascynujące, uważniejszy ode mnie słuchacz i obserwator miałby materiał na niejeden ciekawy reportaż. Wszystkich łączy to samo zamiłowanie i podobne podejście do żeglarstwa.